Ruch Światło-Życie Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej

wielki post„Post nie zaowocuje, jeżeli nie będzie użyźniony miłosierdziem. Posucha miłosierdzia powoduje uschnięcie postu. Czym dla ziemi jest deszcz, tym miłosierdzie dla postu” (św. Piotr Chryzolog). Czas zegarowy i liturgiczny pędzą nieubłaganie. Jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć Nowonarodzonym Jezusem z betlejemskiego żłóbka, a już u progu czeka na nas intensywny okres Wielkiego Postu. Dla niektórych kilkunasty z kolei, dla innych już kilku dziesiąty. Wielość możliwości, wydarzeń, akcji, zadań wokół nas może nieść niebezpieczeństwo, że ten wyjątkowy i nie na darmo dany nam od Boga moment przeżyjemy nie tyle powierzchownie, co nawet wcale, traktując święty czas postu jak kolejną gazetkę promocyjną z marketu, wepchniętą w naszą skrzynkę pocztową. Co zrobić, by tego potencjału nie zmarnować?

Ogólnie praktyki pokutne Wielkiego Postu są powszechnie znane i ich wersja „minimum” daje się streścić w kilku krótkich zdaniach. Prawo kościelne reguluje te praktyki. Wszyscy pełnoletni wierni, którzy nie rozpoczęli jeszcze sześćdziesiątego roku życia, są zobowiązani do zachowania w Środę Popielcową i Wielki Piątek postu ścisłego (trzy posiłki dziennie, w tym tylko jeden do syta, wszystkie bezmięsne). Wszyscy wierni powyżej 14 roku życia są zobowiązani w piątki do wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych. Obowiązuje powstrzymanie się od udziału w zabawach w tym czasie. Ponadto cały ten okres liturgiczny jest wezwaniem do pełnienia dzieł miłosierdzia, jałmużny i wzmożonej modlitwy. Katolicy powinni w okresie między Środą Popielcową a uroczystością Trójcy Świętej przynajmniej raz przyjąć Komunię Świętą i o ile nie nastąpiło to wcześniej, wyspowiadać się. Tyle wyznacza prawo. Nawet popularne nabożeństwa Wielkiego Postu: Droga Krzyżowa i Gorzkie Żale, nie są wpisane w ramy obowiązku, lecz pozostawione są wyborowi uczestnictwa w nich naszej wolnej woli, choć kapłani szczerze do nich zachęcają i udział w nich jest wielką korzyścią dla naszej duszy (uzyskanie odpustu zupełnego pod zwykłymi warunkami).

Chrześcijanin, który poważnie traktuje swoją wiarę i troskę o swoje zbawienie, powinien znaleźć czas na refleksję pt. „Czego Pan Bóg oczekuje ode mnie w okresie Wielkiego Postu i co jest mi dzisiaj najbardziej potrzebne, by budować moją wiarę”. Trzeba usiąść (uklęknąć) w ciszy i nad tym się zastanowić. Wielki Post nie jest workiem ciężkiego cementu, który Bóg wkłada nam na plecy, aby nam się trudniej szło naprzód. Jest raczej szansą na rewizję swojego życia chrześcijańskiego i zwykłego, ludzkiego, na wyjście z ciemności do światła, na obmycie oczu z błota, na zdjęcie z nich błony, która utrudnia nam prawidłowe widzenie. Być może trzeba podjąć walkę z jakimś zakłamaniem w sobie, postawą faryzejską, być może braknie nam podstawowych cnót: wiary, nadziei, miłości, może to być także czas na podjęcie różnych decyzji związanych z duchowością, z którymi od dawna zwlekaliśmy.

Gdy w wyniku osobistej refleksji odpowiemy na pytanie: „Po co mi dziś Wielki Post?”, otrzymujemy narzędzia, które wymyślił Pan Bóg, aby pomóc nam w osiągnięciu celu. Znamy je doskonale: modlitwa, post, jałmużna. I znowu: potrzebne jest zastanowienie się, jaki sposób realizacji tych trzech wymagań ja wybieram i czego chcę się trzymać. Nie ma tutaj gotowych recept, bo każdy z nas jest inny i ma różną sytuację życiową. Modlitwa wielkopostna kogoś, kto pracuje jako kierowca samochodu ciężarowego na dalekich trasach będzie inna, niż siostry zakonnej. Post ośmiolatka z podstawówki będzie inny niż młodego mężczyzny ze wspólnoty Przymierze Wojowników. Jałmużna dobrze prosperującego biznesmena będzie inna niż samotnej mamy z piątką malutkich dzieci czy chorego w hospicjum. Pan Bóg jednak patrzy na serce człowieka. Módlmy się o to, żeby nasze intencje były czyste, prośmy Pana Boga, by nasze postanowienia były zanurzone w Jego Sercu, abyśmy się nie przywiązywali do tego, „co my osiągniemy”, lecz żeby nasza wola była otwarta i chętna do współpracy z Nim.

Współczesny Wielki Post może właśnie wiązać się z zagrożeniem, że wypaczymy jego sens, próbując dopasować go do mody z tego świata. Modlitwa może stać się gadulstwem, płytkim paplaniem bez wsłuchiwania się w głos Boga, post: pseudoreligijną wersją korzystnej dla ciała diety, natomiast jałmużna – odpowiedzią na trendy tendencję dobroczynności, by samemu poczuć się lepiej. Wskazuje na to papież Benedykt XVI, kiedy mówi o praktyce postu: „Wydaje się, że w obecnych czasach zmniejszyło się nieco znaczenie duchowe praktyki postu, a stała się ona raczej, w kulturze zdominowanej przez poszukiwanie dobrobytu materialnego, środkiem terapeutycznym, wspomagającym pielęgnację własnego ciała. Poszczenie służy dobrej kondycji fizycznej, ale dla ludzi wierzących stanowi w pierwszej kolejności terapię pomagającą leczyć to wszystko, co uniemożliwia wypełnianie woli Boga.” Tak samo można by zinterpretować pozostałe praktyki pokutne, gdy nagina się ich prawdziwe znaczenie, nadając własne, hołdujące temu, co wygodne i mało wymagające.

Pomyślmy więc ze spokojem, jak zaplanować sobie czas Wielkiego Postu, żeby nas rzeczywiście coś „kosztował”, nie dla samego umartwiania się, lecz dla uzdrowienia naszej relacji z Bogiem. Niech zachęci nas do tego wysiłku jeszcze jedna myśl papieża Benedykta: „Post pomaga nam uświadomić sobie, w jakiej sytuacji żyje wielu naszych braci. Dobrowolny post pomaga nam naśladować styl Dobrego Samarytanina, który pochyla się nad cierpiącym bratem i śpieszy mu z pomocą. Nasz wolny wybór, jakim jest rezygnacja z czegoś, aby pomóc innym, w konkretny sposób pokazuje, że bliźni przeżywający trudności nie jest nam obcy.”

Emilia Tomczak