Ruch Światło-Życie Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej

 

Materiały zaczerpnięte ze Szkoły Animatora Domowego Kościoła diecezji warszawsko-praskiej

 

Sens i cel dialogu małżeńskiego wyjaśniają słowa: “mąż i żona co miesiąc razem, w obecności Bożej zastanawiają się, jaka jest myśl Boża i wola Boża wobec ich rodziny, po to, aby ją lepiej wypełnić” (z karty Equipe Noter-Dame – ruchu odnowy duchowości małżeńskiej, z którego doświadczeń korzysta DK).

Rozmowa ta, to nie dyskusja, to dzielenie się tym, co w głębi serca; swoimi radościami, nadziejami, trudnościami, to patrzenie w jednym kierunku, by z JA i TY stworzyć MY. Dialog to poznawanie siebie, poznawanie potrzeb, nadziei, oczekiwań, smutku, bólu, to tworzenie jedności serca, ducha, myśli. Dwie osoby stają się “jednym”, a jednak pozostają dwoma różnymi osobami. Jest to jedna z tajemnic duchowości małżeńskiej.

 Budowanie jedności małżeńskiej w czasie dialogu dokonuje się w obecności Bożej, bowiem tajemnica doświadczenia obecności Chrystusa obiecana jest tym, którzy zbierają się w Jego imię i dlatego bardzo ważna jest modlitwa. Zwracamy się w niej do Ducha Świętego, aby otwierał nasze serca i umysły i pomagał we wzroście wiary, nadziei i miłości.

“Dialog małżeński zwany obowiązkiem zasiadania, to dłuższa chwila czasu, spędzona w spokoju, co miesiąc razem, w celu usunięcia wszystkiego co zagraża jedności małżeńskiej, w celu umocnienia ogniska domowego. To chwila spędzona pod okiem Bożym i przy Bożej pomocy”.(materiały DK)

Dekalog Dialogu Małżeńskiego

1. Pamiętaj, że to Pan Bóg podjął z Tobą delikatny dialog. Warto go podjąć i rozwijać. Przykazanie miłości, ze szczególnym zauważeniem słów: Będziesz miłował… bliźniego swego jak siebie samego, jest punktem wyjścia dialogu.

2. Staraj się, zarówno u siebie jak i u współmałżonka odróżniać uczucia od:

  •     ocen i osądów,
  •     postaw,
  •     opinii i poglądów.

3. Bądź wrażliwy na współmałżonka. Wrażliwość oznacza zdolność do odczytania wewnętrznych potrzeb drugiego człowieka, poza powierzchownymi emocjami, odruchami, zachowaniami.

4. Staraj się bardziej:

  •     słuchać niż mówić,
  •     dzielić sobą niż dyskutować,
  •     rozumieć niż oceniać.

5. Wzmacniaj przekaz niewerbalny przez uśmiech, przytulenie, przyjazny gest, spojrzenie lub inny sposób, który dyktuje ci serce.

6. Zaakceptuj, że napięcia pomiędzy tobą a twoją żoną czy mężem, są zjawiskiem naturalnym. W sytuacjach trudnych warto podejmować dialog wciąż na nowo i być gotowym do niego nawet wtedy, gdy zdaje się, że zawodzi. Bez cierpienia nie ma dialogu. Bądź gotowy na przebaczenie.

7. Nie próbuj prowadzić dialogu za wszelką cenę, zwłaszcza, gdy twój współmałżonek tego wyraźnie nie chce. Bądź cierpliwy.

8. Nie próbuj współmałżonka dialogiem zmieniać, ale staraj się przede wszystkim go poznać i zrozumieć.

9. Bądź pokorny. Zaakceptuj siebie i swojego współmałżonka ze wszystkimi słabościami i ograniczeniami, ale także wartościami, jakimi Bóg was obdarzył. Uznanie swoich ograniczeń może być początkiem skutecznej przemiany, a dostrzeżenie waszych talentów – początkiem ich mnożenia.

10. Staraj się rozeznać w sobie to, jak dalece kierujesz się autentycznie bezinteresowną miłością oraz jak dalece próbujesz wykorzystać dialog do podporządkowania sobie współmałżonka.

 

Na podstawie J. Grzybowski, Wprowadzenie do Dialogu, Kraków 1997, List 06.2006

 Dialog małżeński nie jest:  Dialog małżeński jest:
  •     przemarszem wojsk
  •     odbijaniem piłeczki ping-pongowej
  •     rozrachunkiem
  •     rachunkiem sumienia współmałżonka
  •     mówieniem “to ty jesteś winien (winna)”
  •     trybunałem skazującym
  •     zebraniem sprawozdawczym
  •     chwilą odprężenia.

 

  • czasem poszukiwania myśli Bożej względem swego małżeństwa i rodziny
  •     wspólnym budowaniem jedności małżeńskiej
  •     chwilą wspólnych odkryć
  •     drogą w głąb swego życia małżeńskiego
  •     wspólnym zrywem ku odnowie w miłości
  •     dopasowywaniem się dwóch odrębnych spojrzeń na życie i na ludzi
  •     wspólnym dziękczynieniem.

 

 

    

Dialog małżeński to dłuższa chwila czasu spędzona w spokoju, co miesiąc, razem, w celu usunięcia wszystkiego, co zagraża jedności małżeńskiej, w celu umocnienia ogniska domowego. To chwila spędzona pod okiem Bożym i przy Bożej pomocy.

 

 

Schemat Dialogu Małżeńskiego (poniżej wersja do wydruku)

Podczas dialogu omów ze współmałżonkiem następujące relacje:

1. JA-JA

Z czym przychodzę na dialog małżeński?

Co we mnie „żyje” tu i teraz? O czym myślę? Co mnie cieszy? Co mnie martwi?

Co się zmieniło we mnie od ostatniego dialogu?

2. TY I JA.

Jakie uczucia żywimy wobec siebie w tej chwili?

W jaki sposób wyrażamy sobie miłość, wdzięczność, zainteresowanie?

Czy jesteśmy ciekawi siebie? Czy ciągle poznajemy się nawzajem?

Jakie trudności napotykamy w wypowiedzeniu się jedno przed drugim?

W jakich dziedzinach najtrudniej nam się zgodzić i dlaczego?

Czy dzielimy wspólnie nasze zajęcia domowe?

Czy wspólnie rozporządzamy naszym czasem, naszym mieniem?

Jakie są obecnie nasze pragnienia w stosunku do siebie?

Jakie miejsce zajmuje akt małżeński w naszym życiu?

W jaki sposób pomagamy sobie w rozwoju naszej osobowości, uzdolnień?

Czy modlimy się razem? Czy modlimy się jedno za drugie?

Co możemy zrobić, aby zbudować większą jedność w naszym małżeństwie?

3. MY I NASZE DZIECI.

Czy dzielimy wspólnie odpowiedzialność i trud w wychowaniu dzieci?

Czy mamy dość czasu na pomoc, rozmowy i zabawy z nimi?

Czy oboje stosujemy te same metody wychowawcze?

Jak zachęcamy i podnosimy na duchu nasze dzieci?

Jaki udział mają nasze dzieci w życiu domowym: w codziennych obowiązkach?

Jaki model życia ukazujemy dzieciom swoim postępowaniem, słowami?

Jak wygląda nasza modlitwa rodzinna?

4. MY I INNI.

Jakie relacje mamy z rodziną?

Czy dbamy o nasze przyjaźnie?

Co jest dla nas ważne w kontakcie z innymi?

Które relacje cenimy w sposób szczególny?

Jakie jest nasze nastawienie do sąsiadów, osób napotykanych przypadkowo?

Jakie jest nasze zaangażowanie w służbie bliźnim, Kościołowi, społeczeństwu?

Czy dajemy świadectwo przynależności do Kościoła?

5. MY I NASZ BÓG

Jak wygląda nasza wspólna modlitwa?

Czy dzielimy się owocami duchowymi? Lekturą duchową, modlitwą?

Czy wspólnie rozwijamy się duchowo?

Jak się motywujemy do rozwoju duchowego?

Jak wygląda nasze życie sakramentalne i wierność zobowiązaniom wspólnoty?

Czy rozeznajemy wolę Bożą? Czego Bóg oczekuje od nas?www.domowykosciol.org

 

 

„Możecie co dzień w kinie bywać
i repertuar znać teatrów
i z przyjaciółmi w karty grywać
i w świecie szukać dobrych wiatrów.
Możecie żyć w zabieganiu
w nawale zdarzeń, burz, hałasu…
Tylko nie mówcie na spotkaniu,
że Wam na dialog brakło czasu.”

Przyglądając się różnym rekolekcjom liturgicznym, które są organizowane przez poszczególne struktury Ruchu Światło-Życie, można zadać sobie pytanie: jaka jest właściwie formacja członków tej organizacji? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w poniższej publikacji.

Po co jakiekolwiek przygotowanie?

Na początku trzeba zaznaczyć, że formacja jest bardzo potrzebna. Podczas niej można przygotowywać się do pełnienia jakichś zadań. Tak, jak poszczególne stopnie oazy formują duchowość oraz życie chrześcijanina, tak też poszczególne elementy formacji liturgicznej sprawiają, że ów człowiek głębiej wnika w rzeczywistość liturgiczną. Liturgia będąca ośrodkiem życia Kościoła potrzebuje ludzi, którzy (po wcześniejszym przygotowaniu) będą tworzyli trzyprzymiotnikowe zgromadzenie liturgiczne: aktywne, czynne i pełne[1]. Chcąc uczestniczyć w liturgii, w powyższy sposób, trzeba przejść jakąś formację – chociażby podstawową. Dlatego też Ruch Światło-Życie stworzył ,,system regularnej formacji zwanej deuterokatechumenatem”[2]. Tym regularnym przygotowaniem jest wychowywanie człowieka od pierwszych lat życia, poprzez okres młodzieżowy, aż po dorosłość. Owe formowanie występuję również, a może i przede wszystkim, w aspekcie liturgicznym. Nieprawdą jest, że do życia liturgicznego winni zostawać przygotowywani tylko mężczyźni, a zwłaszcza ci, którzy są przy ołtarzu. Do niej muszą być przygotowywani wszyscy, a wynika to z pewnego kręgu (przyczynowo-skutkowego), o którym za chwilę. Teraz trzeba skupić się na poszczególnych okresach życia człowieka i na formacji, jaką proponuje Ruch Światło-Życie.

Etapy formacji podstawowej

Pierwszym etapem formacji jest okres życia, podczas którego młody człowiek chodzi do szkoły podstawowej. Wówczas ukazuje się mu ,,ideał Dziecięctwa Bożego i bogactwo wychowawcze liturgii”[3]. Trzeba tutaj zwrócić uwagę na to, że liturgia może wychowywać, ale i kształtować życie liturgiczne człowieka. Dlatego tak ważne jest zaznajomienie człowieka z liturgią. Podczas Oaz Dzieci Bożych, chłopcy powinni być zaznajamiani z regułami służby przy Ołtarzu i winni spełniać funkcje choralisty (czas przed oazą/klasa III-IV). Następnie mają przyjmować funkcje ministranta: światła (ODB I st./klasa V), księgi (ODB II st./klasa VI) i ołtarza (ODB III st./klasa VII). Zaś dziewczęta powinny najpierw przeżyć rok jako kandydatka (klasa III), potem jako choralistka (klasa IV), a następnie przyjmować funkcje: scholistki (ODB I st./klasa V), służby darów (ODB II st./klasa VI) i służby ładu (ODB III st./klasa VII)[4].

Kolejnym etapem jest okres szkoły średniej. Pierwszymi rekolekcjami oazy Nowego Życia jest stopień podstawowy. Podczas niego ważne jest organizowanie kursów ministranckich dot. głoszenia słowa Bożego. Tutaj też ważne jest uwzględnienie nazwy – kurs ministrancki[5]. Podczas tej oazy każdy uczestnik winien być zapoznawany z funkcją precentora/precentorki. Następnie, podczas ONŻ I st., realizuje się szkołę ewangelizacji, która ma przygotować człowieka do odważnego świadczenia o Jezusie. Sama liturgia niejako tego wymaga. Chciałbym zwrócić uwagę, że Msza św. kończy się posłaniem. Szczególnie mocno to wybrzmiewa w słowach: Ite missa est, co można przetłumaczyć, jako: idźcie, to jest posłanie[6]. Każdy ma iść do swojego środowiska (szkoły, domu, pracy, etc.) i świadczyć o Tym, kogo przyjęli. Niemniej, głównym motywem poznania Boga podczas rekolekcji I st. Oazy jest odkrycie Go w słowie.  Wówczas chłopcy są już przygotowani do odczytywania lekcji oraz do jej rozumienia, a dziewczęta winny zostać zaznajomione z funkcją komentatorki. Kolejny stopień tychże rekolekcji stawia na spotkanie z Bogiem w sakramentach oraz w liturgii. Chrześcijanin poznaje tutaj moc sakramentów, która ujawnia się przede wszystkim udzielaniem ich ex opere operato – z samego faktu wykonania czynności. Dlatego tak ważne jest ukazanie mocy celebracji liturgicznej, do której należy: sprawowanie sakramentów, Mszy św. oraz oficjum. Podczas tych rekolekcji chłopcy winni być zaznajamiani z funkcją ceremoniarza, zaś kobiety z funkcją przewodniczącej zespołu śpiewaczego. Ostatni, III stopień Oazy Nowego Życia obejmuje poznanie Boga w Kościele, który jest ubogacany przez wiele wspólnot. Proszę zauważyć, że te stopnie są od siebie zależne, dlatego tak ważne jest uczestniczenie we wszystkich rekolekcjach. Cały cykl formacji podstawowej jest przewidziany na dziesięć lat. Trzeba tylko nadmienić, że owy cykl można również dostosować do osób dorosłych.

Etapy formacji w diakoniach

Po nich można wstąpić do jakiejś specjalistycznej diakonii. Jest ich wiele. Jednak tym, co je łączy jest poznanie Boga w jakimś konkretnym wymiarze – muzycznym, liturgicznym, ewangelizacyjnym, itd. Jednak nie można w żadnym wypadku odrzucać pozostałych, tzn. diakonia ewangelizacji nie może odrzucać w swoim programie dziedzin liturgicznych, i odwrotnie. Jednak główny nacisk treści musi być kładziony na daną specjalizację diakonii.

Cel formacji

W pewien sposób o celu owej formacji już zostało napisane – osiągnięcie trójprzymiotnikowego uczestnictwa w liturgii. Dzięki temu człowiek zaobserwuje, że połączenie Mszy św. z celebracją Godzin kanonicznych sprawi, iż będzie on należał do kręgu życia. Chodzi w nim o to, że ze Mszy św. wypływa moc życia, którym się karmi Kościół, a więc każdy z nas. Następnie odmawiając Psalmy można uświęcić dany czas (np. południe), co prowadzi do przeniesienia Słowa w życie codzienne, w trakcie którego człowiek rozmyśla i podejmuje refleksję nad tym słowem. Pełny radości z tego, że może kontemplować Boga powraca do brewiarza i składa dar z odmówienia jakiejś godziny i w ten sposób przybliża się do Mszy św., w której dar składa Najwyższy Kapłan Nowego Testamentu. O to również chodziło w reformie liturgii – ukazać liturgię, jako zalążek/początek naszych działań oraz jako ich szczyt.

Podsumowanie

Formacja liturgiczna jest bardzo ważna. W gruncie rzeczy powinna ona być dostępna dla każdego wierzącego. Dlatego myślę, że warto było napisać kilka słów o formacji liturgicznej członków Ruchu Światło-Życie.

Dawid Makowski

 

[1] Por. Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego. Pallottinum: Poznań, 2002, pkt. 18.

[2] Ostrowski M.: System formacyjny służby liturgicznej i Ruchu Światło-Życie. W: Formacja podstawowa służby liturgicznej i Ruchu Światło-Życie. Kraków: 1989, s.6.

[3] Tamże.

[4] Por. Tamże, s. 7.

[5] Młody chłopak po skończeniu kursu nie jest lektorem, lecz ministrantem głoszącym w zastępstwie lektora lekcje mszalne, lecz to temat na osobny artykuł.

[6] Tłum. własne. Jest to jedno z możliwości przetłumaczenia tego zwrotu.

Wstęp

Korzystając z okazji, pragnę w imieniu Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich podziękować za ponad 30-letnie zaangażowanie członków Ruchu Światło-Życie we współpracę między ruchami na poziomie rady ogólnopolskiej oraz w diecezjalnych radach ruchów.

W czasie komuny ks. Blachnicki i Ruch Światło-Życie przecierali szlaki dla działalności innych ruchów katolickich w Polsce – i za to pragnę szczególnie podziękować.

Aktualnie w ruchach i stowarzyszeniach katolickich w Polsce, według naszych szacunków, jest zaangażowanych ponad 4 mln 200 tys. osób (w tym 2 mln 200 tys. to członkowie Żywego Różańca). Ruch Światło-Życie jest aktualnie najliczniejszym ruchem posoborowym o pogłębionej formacji. Szczególnie cieszy rozwój Domowego Kościoła, który w tej chwili jest największym ruchem rodzinnym proponującym formację dla małżeństw i rodzin w Polsce. Nigdy w historii Kościoła w Polsce nie było tyle osób zaangażowanych w ruchach i stowarzyszeniach katolickich co obecnie.

Część I

1. Duch Święty umacnia nasze powołanie

Dojrzałość jest owocem działania Ducha Świętego oraz współpracy z Nim człowieka.

Po Soborze Watykańskim II działanie Ducha Świętego zintensyfikowało się, co zaowocowało między innymi wiosną ruchów i stowarzyszeń katolickich. W Polsce ta wiosna stale się pogłębia.

Dziś widzimy, że napełnienie Duchem Świętym powoduje nie tylko pogłębienie relacji z Jezusem, ale również odkrycie na nowo swojego powołania oraz darów i charyzmatów. I tak kapłan, współpracując z Duchem Świętym, staje się bardziej kapłanem, zakonnik – zakonnikiem, a świecki staje się bardziej świeckim.

Wraz ze świadomym podjęciem powołania, przyjmujemy również bardziej świadomie jego łaskę, jego moc i dary, które służą do jego realizacji. Odkrywamy swoją tożsamość w Bogu a zarazem w Kościele i w świecie.

2. Historia odkrywania specyfiki powołania człowieka świeckiego

W ścisłym znaczeniu nie ma i nie może być ludzi „świeckich” w Kościele. Cały bowiem Kościół, jako lud Boży, jest kapłański i święty.

Dlatego w Piśmie Świętym wszyscy członkowie ludu Bożego określani są mianem „święci” (hagioi), „uczniowie” (mathetai) „bracia” (adelfoi) lub po prostu „wierzący”, czy ewentualnie „wierni”.

W pierwszych wiekach istnienia Kościoła nazwa laik (człowiek świecki) nie miała takiego ujemnego wydźwięku znaczeniowego, jak ma dzisiaj. Oznaczała po prostu członka ludu Bożego (laos, przymiotnik: laikos), a więc człowieka ochrzczonego, zwyczajnego członka Kościoła, w odróżnieniu od członków hierarchii kapłańskiej.

Podział na duchownych i świeckich w III i IV wieku bardzo szybko zaczął również kształtowa

postawy klerykalizmu zarówno wśród duchownych, jak i świeckich i to się nasiliło w wieku XI wraz z reformą gregoriańską. Świeccy zaczęli być konsekwentnie odsuwani i wypychani z Kościoła, stawali się konsumentami działalności duchowych oraz byli traktowani jako ci, którzy dają środki na działalność Kościoła.

Przez ponad 1600 lat w Kościele pisano i mówiono o świeckich głównie w sposób negatywny: kim świecki nie jest i czego nie może robić w Kościele. Dopiero Sobór Watykański II po wielu wiekach, podejmuje się po raz pierwszy ukazać świeckich w sposób pozytywny.

W ostatnich czasach mówił o tym Benedykt XVI, wskazując na koniecznoś

deklerykalizacji, a papież Franciszek mówi wprost o herezji klerykalizmu w Kościele.

Rok temu papież Franciszek w liście do kard. Marca Ouelleta, przewodniczącego Papieskiej Komisji ds. Ameryki Łacińskiej, napisał:

Jedną z największych deformacji Kościoła jest dzisiaj klerykalizm… Prowadzi on do instrumentalnego traktowania świeckich. Duszpasterzem jednak nie jest ten, kto mówi świeckim, co mają robić i co mają mówić. Świeccy wiedzą to już bez naszych wskazówek i wiedzą to lepiej od nas. (…) Naszym zadaniem jako pasterzy jest natomiast umacniać lud w jego wierze i nadziei: będąc z nimi, dzieląc z nimi ich marzenia, wspólnie dokonując refleksji, a przede wszystkim wspólnie z nimi modląc się (…).

Zbyt często myślimy, że świeccy zaangażowani w Kościele to ci, którzy pracują na rzecz parafii lub diecezji. Doprowadziliśmy do wytworzenia pewnej elity laikatu: osób, które poświęcają się „sprawom księżowskim”. W ten sposób pozostawiliśmy na boku tych naszych braci, którzy każdego dnia wypalają swą nadzieję w walce, aby żyć wiarą.

Uwolnienie od klerykalizmu w Kościele dokona się wtedy, kiedy zarówno świeccy, jak i duchowni świadomie podejmą powołanie człowieka świeckiego – wraz ze specyficzną dla niego duchowością, apostolstwem. Wówczas duchowni nie będą proponować świeckim rozwodnionej duchowości zakonnej lub kapłańskiej, ale prawdziwą duchowość dla świeckich.

3. Kim dziś są świeccy?

Christifideles laici czytamy:

W swojej odpowiedzi na pytanie „kim są wierni świeccy”, Sobór odbiegł od poprzednich definicji, w większości negatywnych, i przyjmując zdecydowanie pozytywny punkt widzenia, stwierdził z całym przekonaniem, że są oni pełnoprawnymi członkami Kościoła objętymi jego tajemnicą i obdarzonymi specyficznym powołaniem, którego celem w sposób szczególny jest „szukanie Królestwa Bożego zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej”.

4. Świeccy są „również” powołani do świętości

Jednocześnie Sobór Watykański II wypowiedział się w sposób niezwykle jasny na temat powszechnego powołania do świętości. I właśnie to stwierdzenie przyniosło jedną z rewolucji soborowych w życiu Kościoła – świeccy na równi z innymi powołanymi mogą być świętymi – do dziś nie wszyscy chcą to uznać, uważając, że powołanie zakonne lub kapłańskie jest wyższe i ważniejsze niż powołanie człowieka świeckiego.

Wszyscy wierni z tytułu swej przynależności do Kościoła otrzymują powszechne powołanie do świętości i w nim współuczestniczą. Są nim objęci na pełnych prawach i na równi ze wszystkimi innymi członkami Kościoła także świeccy: „wszyscy chrześcijanie jakiegokolwiek stanu i zawodu powołani są do pełni życia chrześcijańskiego i do doskonałości miłości”; „wszyscy więc chrześcijanie zachęcani są i zobowiązani do osiągania świętości i doskonałości własnego stanu (ChL 16).

5. Laikat i jego świecki charakter

Na mocy wspólnej godności chrztu świecki jest współodpowiedzialny, wraz z kapłanami, zakonnikami i zakonnicami, za misję Kościoła.

Ale wypływająca z chrztu wspólna dla wszystkich godność posiada w odniesieniu do świeckich pewien rys specyficzny, który odróżnia ich, aczkolwiek nie odgradza od kapłana, zakonnika czy zakonnicy. Zgodnie z określeniem Soboru Watykańskiego II, „właściwością specyficzną laików jest ich charakter świecki” (ChL 15).

6. Powołani do świata

Świeccy chrześcijanie pozostają w świecie na mocy Bożego powołania. Sobór stwierdza wyraźnie, że istnieje Boże powołanie do świata: „tam [tzn. w świecie, do świata] ich Bóg powołuje”. I jest to fakt teologiczny, a nie tylko społeczny – w przeciwieństwie do kapłanów i zakonników, którzy z tytułu odrębnego powołania zostają na swój sposób „wyłączeni” ze świata, aby mogli całkowicie poświęcić się na służbę Ludowi Bożemu i budowaniu wspólnoty kościelnej.

Tak więc, pozostanie w życiu świeckim nie jest dziełem przypadku ani brakiem powołania do rzeczy wyższych. Jest natomiast zaplanowanym przez Bożą Opatrzność „stanem” w Kościele, czyli pewnym sposobem życia i uświęcania się w Chrystusie, analogicznym do stanu kapłańskiego. Ten stan życia zakłada wypełnianie swoistej roli w Kościele i w świecie.

„Oni bowiem żyjąc wewnątrz świata słyszą głos Boga, który objawia im swój plan i oznajmia szczególne powołanie do tego, by „szukali Królestwa Bożego zajmując się sprawami świeckimi i kierując nimi po myśli Bożej” (ChL 15). Głęboki sens tej rzeczywistości polega na tym, że człowiek świecki został powołany do życia w świecie dla szczególnego celu, by dokonywać uświęcenia świata. Sobór naucza: „tam ich Bóg powołuje, aby wykonując właściwe sobie zadania, kierowani duchem ewangelicznym, przyczyniali się do uświęcenia świata na kształt zaczynu od wewnątrz” (KK 31).

7. Powołani do uświęcenia świata

Porządki duchowy i świecki różnią się między sobą. Ale oba są zjednoczone w jednym planie Bożym: „a chociaż się te dwa porządki różnią, to jednak w jednym planie Bożym tak są ze sobą zespolone, że sam Bóg pragnie cały świat przekształcić w Chrystusie w nowe stworzenie, zaczątkowo już tu na ziemi, a w pełni w dniu ostatecznym” (DA 5).

Dlaczego jest to tak ważne, abyśmy zrozumieli i uszanowali świecki charakter powołania laikatu? Ponieważ wśród świeckich istnieje wielka pokusa uciekania od świata w świat ducha. Niewielu świeckich odkrywa świat jako miejsce spotkania z Bogiem i zjednoczenia się z Nim właśnie poprzez świecką działalność. Wielu uważa, że dopiero duchowa aktywność jest tą Bożą i prawdziwą – natomiast świecką pogardzają i uważają za niebożą.

Wszystkie bowiem dziedziny świeckiego życia są objęte Bożym planem, według którego są one „historycznym miejscem” objawienia się i urzeczywistnienia miłości Jezusa Chrystusa na chwałę Ojca i w służbie braciom. Każde działanie, każda sytuacja, każda konkretna forma zaangażowania – na przykład kompetencje zawodowe i solidarność w miejscu pracy; miłość, oddanie, udział w wychowaniu dzieci w rodzinie; służba społeczna i polityczna; obrona prawdy w kulturze – to wszystko jest opatrznościową okazją do „ustawicznego ćwiczenia się w wierze, nadziei i miłości (Dekret o apostolstwie świeckich Apostolicam actuositatem, 4) (ChL 59).

Adhortacji Evangelii nuntiandi Paweł VI pisze:

Ich (świeckich) pierwszorzędnym i bezpośrednim zadaniem nie jest zakładanie czy rozwój wspólnot kościelnych, bo to rola właściwa pasterzom, ale pełne uaktywnienie wszystkich chrześcijańskich i ewangelicznych sił i mocy, ukrytych, ale już obecnych i czynnych w tym świecie (EN 70).

Apostolstwo świeckich to wydobywanie w sprawach świeckich utajonych energii, sił i łaski w świecie. To urzeczywistnianie zamysłu Boga w danej sytuacji, doświadczeniu czy działaniu, to kontynuowanie dzieła stwarzania i zbawiania świata. Czynią to z wiarą i miłością, ale metodami i narzędziami świeckimi, na sposób świecki. Otwierają świat, daną sytuację na życie i rozwój królestwa Bożego pośród tego świata.

Apostolstwo to bardziej wydobywanie dobra, które już jest dane przez Boga w danej sytuacji, jako zarodek królestwa Bożego, niż narzucanie z zewnątrz dobra, które my wnosimy. Nowe życie jest już dane, bo Bóg już tę sytuację, tego człowieka, na krzyżu i w zmartwychwstaniu całkowicie odkupił.

To wszystko dzieje się zazwyczaj w sposób ukryty, ale realny i konkretny, a owocność tego działania będziemy mogli prawdopodobnie zobaczyć w pełni dopiero w niebie.

My, ewangelizując – otwieramy serce człowieka, daną społeczność na dobro, które już w niej jest, choć nieraz w zupełnym zarodku i niedostrzegane przez nikogo lub lekceważone czy też świadomie odrzucane.

My nie stwarzamy królestwa Bożego, ono jest darem, to Jezus je tworzy – my pragniemy je objawić innym, wyrazić na zewnątrz światu i ludziom.

Tym, który uświęca jest Bóg, Jezus Chrystus, Duch Święty. To Jego łaska obecna w świecie rozlewa świętość – a świętość to świat, człowiek, wspólnota w Bogu.

Do uświęcenia nas i wokół nas czasami:

wystarczy nasza obecność i spotkanie z daną grupą ludzi czy w danej społeczności,

będzie potrzebna modlitwa za nią,

trzeba będzie znosić cierpienia, krzyże, trudy za tę społeczność, mając nadzieję, że wyjednają nam przyśpieszenie przebudzenia łaski, jaka w tej społeczności już jest,

potrzebna będzie walka o to, aby wartości ludzkie i chrześcijańskie w danej społeczności były realizowane,

potrzebne będzie głoszenie Dobrej Nowiny, aby otworzyć na Boga i królestwo Boże człowieka, społeczność,

ale najczęściej uświęcamy poprzez pracę, aby dobro danej społeczności, jakie w niej Bóg złożył, mogło się ujawnić, zaistnieć.

8. Przyjęcie powołania osoby świeckiej owocuje coraz bardziej świadomie podejmowanym apostolstwem

Specyfiką powołania człowieka świeckiego jest więź z Bogiem pogłębiana w działaniu, poprzez zaangażowanie w świecie a nie ucieczkę od niego i jego problemów lub obojętność.

Ważną inspiracją w duchowości człowieka świeckiego jest życie Jezusa Chrystusa i zjednoczenie z Ojcem w Nazarecie. Nazaret ukazuje nam, że zjednoczenie z Bogiem w życiu codziennym jest ukryte za zwyczajnością i prostotą czynów dnia codziennego.

Doświadczenie codzienności podjęte z wiarą staje się szkołą postaw chrześcijańskich, szkołą życia Ewangelią. Praca zawodowa, troska o rodzinę, dzieci, męża lub żonę, codzienne obowiązki w domu, odpoczynek, spotkania rodzinne, tworzenie społeczności sąsiedzkiej stanowią obszary spotkania z Bogiem i działaniem Ducha Świętego. Spotykamy Boga nie tyle w modlitewnym uniesieniu, ale w działaniu, realizując Jego wolę.

Codzienność dla osoby świeckiej to ciągłe zmaganie się z tym, aby wprowadzić w życie Ewangelię, to szkoła wcielania w życie błogosławieństw, wielka szkoła pokory, przełamywania egoizmu, uwalniania się od niewiary w Boga i człowieka, to dojrzewanie nadziei, kiedy już w nią wątpimy. Jest to czas zmagania się ze zmęczeniem, rutyną, trudami, cierpieniem, ograniczeniami własnymi i innych, to dojrzewanie zarówno miłości do najbliższych, jak i do wrogów, zmaganie się ze swoją samotnością.

Droga przemiany zwykłego działania w apostolstwo

Formacja w ruchach zmierza do tego, aby każde nasze działanie stawało się apostolskie, było pełnieniem woli Ojca, po to abyśmy przemieniali ten świat od wewnątrz poprzez jego uświęcenie. Uczymy się więc przechodzenia od zwykłego zaangażowania, podejmowania różnych prac i działań, do apostolstwa.

Przechodzenie od zwykłego ludzkiego działania do działania apostolskiego jest drogą, procesem zakładającym przemianę naszego myślenia o Bogu, o świecie, o naszym życiu i zaangażowaniu.

Aby dokonywała się przemiana ludzkiego działania w apostolstwo rozeznajemy działania na te powierzone nam przez Boga i bardziej świadomie otwieramy się w nich na działanie łaski, na współpracę z Bogiem oraz na wspólnotę Kościoła. Skupienie się na wybranych działaniach apostolskich pomaga nam przemieniać całe nasze życie w życie apostolskie.

Św. Ignacy uważał, że warunkiem autentyczności apostolstwa są trzy przymioty:

profesjonalizm, aby każdy projekt i działanie były wykonane zgodnie z najwyższymi standardami i wiedzą w danej dziedzinie,

etyczność, aby każde działanie było dostosowane do wymogów moralnych, ewangelicznych, a w szczególności do etyki zawodowej,

zaangażowanie duchowe, czyli zjednoczenie z Bogiem w działaniu, w pracy.

9. Obszary zaangażowań apostolskich członków ruchów w Polsce to:

rodzina, ochrona życia, praca, ewangelizacja, apostolstwo poprzez formację, praca na rzecz rozwoju Kościoła lokalnego, apostolstwo modlitewne, zaangażowanie na rzecz ubogich, uchodźcy oraz imigranci, młodzież i dzieci, praca z osobami starszymi, praca na rzecz chorych, ekologia, kultura, środki społecznego przekazu, gospodarka, polityka, ekumenizm, apostolstwo poza granicami Polski, rozwój mojego ruchu oraz współpracy pomiędzy ruchami.

Szczegółowe opracowanie działań apostolskich w wymienionych obszarach przedstawiono w: „Serwis ORRK” nr 108 z czerwca 2019 r.

10. Powołanie świeckich realizuje się:

A. W małżeństwie i rodzinie

Życie rodzinne nie jest barierą ani utrudnieniem naszego zjednoczenia z Bogiem. Przeciwnie – jest szansą, podarunkiem Bożym, wytyczonym przez Stwórcę szlakiem rozwoju naszego człowieczeństwa, sposobem dorastania do doskonałości Boga i przebywania z Nim na co dzień w zażyłej przyjaźni. Dzięki łasce sakramentu małżeństwa życie rodzinne jest drogą, na której naszym towarzyszem i przewodnikiem jest sam Jezus Chrystus. Jest znakiem Jego realnej obecności, uczestnictwem w życiu Trójcy Przenajświętszej i w płodnej miłości Chrystusa do Jego Kościoła.

B. Jako droga samotna, a więc bezżenni dla Królestwa Bożego

A są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje! (Mt 19, 12).

W sposób nieco uproszczony można podzielić bezżenność na dwie kategorie: bezżenność jako los i bezżenność jako powołanie.

Powołanie do życia w bezżenności jest powołaniem do miłości Boga i bliźniego realizowanej na drodze w samotności.

Ojciec święty Franciszek w adhortacji apostolskiej o rodzinie Amoris laetitia tak pisze o powołaniu ludzi samotnych:

Wiele osób, które nie zawarły małżeństwa, nie tylko poświęcają się rodzinom, z których pochodzą, ale często świadczą wielką pomoc w kręgu swych przyjaciół, we wspólnocie Kościoła i w życiu zawodowym. (...) Ponadto wiele z nich oddaje swe talenty na służbę wspólnoty chrześcijańskiej w posłudze miłosierdzia i w wolontariacie. Są też i tacy, którzy nie zawierają małżeństwa, gdyż poświęcili swoje życie dla miłości Chrystusa i bliźniego. Ich zaangażowaniem rodzina jest bardzo ubogacona w Kościele i w społeczeństwie (AL 158).

11. Ruchy inicjatorami nowych form życia konsekrowanego

W ramach ruchów zauważamy obecnie dwa kierunki życia radami ewangelicznymi:

1. Osoby świeckie podejmują konsekrację chrzcielną, żyjąc radami ewangelicznymi zawartymi w Kazaniu na Górze, pozostając wierni powołaniu człowieka świeckiego, do czego zachęca nas Sobór Watykański II.

1. Pojawiają się w ruchach nowe formy życia konsekrowanego podejmujące konsekrację zakonną, w formie indywidualnej, wspólnej, instytutu czy zgromadzenia.

W dobie kryzysu tradycyjnego życia zakonnego napawa to wielką nadzieją.

 

Część II

Droga dojrzewania powołania człowieka świeckiego

Uświadomienie sobie, że żyjemy w czasach intensywnych zmian

Warto sobie uświadomić, że zmiany, jakie zachodzą w świecie i Kościele są bardzo intensywne.

Ojciec święty Franciszek podczas przedświątecznego spotkania z przedstawicielami Kurii Rzymskiej w grudniu 2019 roku tak charakteryzował te zmiany:

Nie żyjemy jedynie w epoce przemian, ale w czasach, kiedy dochodzi do zmiany epoki. Zmiany nie są już linearne, lecz epokowe, czyli bardzo szybkie i wielowymiarowe. Szybko zmienia się sposób życia, odnoszenia się do siebie, komunikowania i formułowania myśli, relacje między pokoleniami, a także rozumienie oraz przeżywanie wiary i nauki.

Czas zmian, czas kryzysu, nie jest czasem klęski, ale łaski

Kryzys to czas oczyszczenia, podczas którego należy dokonać rachunku sumienia. Stąd trzeba przyjrzeć się naszym wyborom, podstawom motywacji naszego działania w świetle Dekalogu oraz Ewangelii i zrewidować, które postawy są dobre, aby dalej je rozwijać, a które wymagają korekty, nawrócenia.

Kryzys jest czasem łaski, która weryfikuje autentyczność naszej wiary, bezinteresowność miłości. Jest to czas szybkiego wzrostu duchowego dla tych, którzy szukają, oraz czas rezygnacji i odejścia (oby na krótko) dla tych, którzy się zniechęcili.

Generalnie jednak czas oczyszczenia jest okresem przyśpieszonego rozwoju dla tych, którzy go szukają.

Nasza strategia na kryzys to:

1. Zło dobrem zwyciężaj! Trzeba nam się skupić na dobru w Kościele oraz w świecie i je rozwijać. To dobro, dobre czyny, zmieniają świat od wewnątrz i na zewnątrz.

2. Wierność tradycji i ortodoksji a zarazem otwarcie na żywe działanie Ducha Świętego w Kościele i świecie, które prowadzi ku zmianom tak, abyśmy byli bardziej święci w Kościele i w świecie.

Co mamy czynić, aby nasze powołanie dojrzewało w okresie zmian?

1. Pogłębiać wiarę tak, aby była ona żywa

Trzeba nam otwierać na żywe doświadczenie Boga, na zjednoczenie z Bogiem zarówno w sercu, jak i w rodzinie oraz społeczeństwie.

Należy ożywić wiarę w żywego Boga – stąd potrzeba nam nieustannie oczyszczać nasze doświadczanie wiary, uwalniać się z dotychczasowych uczuć, schematów myślowych, przeżyć, aby być otwartym na nowe doświadczenie, jakie dziś, tu i teraz, Bóg nam daje. Zbyt dużo w nas wspomnień, doświadczeń wiary z przeszłości, uczyniliśmy z naszej wiary ideologię, ideologię pobożną ze sporą nieraz wiedzą na tematy duchowe, ale wnętrze w nas jest puste w negatywnym sensie. Zagubiliśmy świeże, żywe doświadczenie Boga, który działa w nas i wokół nas.

Potrafimy rozpoznać działanie Boga w niektórych wymiarach naszego serca, w pewnych przejawach życia i działalności Kościoła np. w sakramentach, ale zupełnie nie potrafimy Go rozpoznać w świecie, rozpoznać Jego działania i nie umiemy z tym działaniem współpracować.

Nie potrafimy również rozwijać wiary w czasie oczyszczenia, zaciemnienia doświadczenia wiary i miłości, „nocy duchowej” jak powiedzą inni, uważamy wtedy, że Bóg nas opuścił i przestał nas prowadzić – a zazwyczaj jest odwrotnie zaczął nas sam prowadzić i to bardzo intensywnie, ale po swojemu a nie według tego, co ja uważam za dobre.

Ewangelizacja to głoszenie kerygmatów

Aby ożywić i pogłębić naszą wiarę potrzebna jest ewangelizacja.

Możemy wyodrębnić trzy kerygmaty, czyli Dobre Nowiny:

Kerygmat Stworzenia – głoszenie Ewangelii Stworzenia

Kerygmat Apostołów – głoszenie Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie

Kerygmat Jezusa Chrystusa – głosząc nauki o Królestwie Bożym.

W Polsce głosi się głównie kerygmat apostołów.

A. Kerygmat o stworzeniu, Dobra Nowina o stworzeniu

Coraz więcej ludzi przestaje wierzyć w Boga Stwórcę, a wierzą w to, że świat jest dziełem przypadku, ewolucji lub dziełem człowieka.

Głoszenie kerygmatu o stworzeniu ma nam pomóc spotkać się z Bogiem Stwórcą, który stworzył świat i nieustannie go stwarza.

Poza tym dopomaga nam on spojrzeć na świat jako dzieło stworzenia i na człowieka – jako stworzonego na „obraz i podobieństwo Boga”, który wspólnie z Bogiem opiekuje się stworzeniem jako zatroskany gospodarz.

Nasze wyznanie wiary zaczyna się od słów: „Wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi”.

Ten kerygmat możemy poznać w nauczaniu Benedykta XVI oraz Franciszka np. w Laudato’si rozdz. II.

B. Kerygmat Apostołów – głosić Jezusa Chrystusa

Kerygmat ten głosili św. Piotr i św. Paweł oraz inni apostołowie. Dopomaga nam on spotkać się z Jezusem Chrystusem. Mówi on o miłości Boga do człowieka, o grzechu, który niesie zniszczenie, oraz o Jezusie Chrystusie, który jest jedynym Panem i Zbawicielem człowieka oraz świata. Osobiste przyjęcie Jezusa jako Zbawiciela otwiera na działanie Ducha Świętego oraz wprowadza do wspólnoty Kościoła.

C. Kerygmat Jezusa

Kerygmat Jezusa wprowadza nas w obecność i rozwój królestwa Bożego. Dopomaga rozpoznać znaki Jego obecności i zaprasza do współpracy z Duchem Świętym budującym królestwo Boże pośród nas na ziemi, jak i w niebie.

Jezus objawiał stopniowo znamiona i wymogi Królestwa poprzez swe słowa, czyny i swoją Osobę.

Jan Paweł II w Redemptoris missio wyraźnie naucza:

Tak jak wówczas, również dzisiaj trzeba połączyć razem zwiastowanie królestwa Bożego (treść kerygmatu Jezusa) i głoszenie wydarzenia Jezusa Chrystusa (które jest kerygmatem Apostołów). Te dwa orędzia uzupełniają się i wyjaśniają wzajemnie (RM 16).

2. Trzeba na nowo odczytać relacje pomiędzy świeckimi i duchowymi

Aby uwolnić się od postaw klerykalnych oraz antyklerykalnych trzeba na nowo odczytać, jak ma wyglądać relacja pomiędzy świeckimi a duchownymi.

Podstawowa sprawa to szacunek dla powołania świeckich i dla powołania duchownych oraz podejmowanie współpracy w duchu Ewangelii.

Prawdą jest jednak i to, że większość duchownych nie zna i nie rozumie specyfiki powołania człowieka świeckiego, a tym samym ich duchowości i apostolstwa – co w konsekwencji często prowadzi do postaw klerykalnych wobec świeckich oraz kształtowania w tym duchu świeckich.

Jeżeli duchowni prowadzą świeckich duchowo to czynią to bardziej w kierunku rozwodnionej duchowości kapłańskiej lub zakonnej, a nie duchowości świeckich.

Nie rozumiejąc specyfiki apostolstwa świeckich, uważają, że polega ona na tym, aby świeccy pomagali posprzątać budynek kościoła, uczestniczyli w nabożeństwach i uroczystościach, pojechali na pielgrzymkę, a nie widzą apostolstwa świeckich w świecie, w rodzinie, w pracy, w życiu społecznym i politycznym i nie potrafią im w tym towarzyszyć.

Trzeba też podkreślić, że są duchowni, którzy dobrze rozumieją powołanie świeckich i wspierają ich w życiu duchownym – jednak jest ich niewielu.

Mówimy o kryzysie w Kościele, ale w praktyce to świeccy ponoszą skutki afer duchownych, ich współpracy z SB, pedofilii, homoseksualizmu, upolitycznienia nauczania, stylu ich życia daleko odbiegającego od ideału itp. To świeccy w rodzinach, w miejscach pracy, wśród sąsiadów muszą wysłuchiwać, co inni o tym myślą oraz mówią, i bronić Kościoła, ukazując, że nie jest on Kościołem tylko grzeszników, ale i świętych.

Zmniejsza się autorytet duchownych, ale wzrasta powoli autorytet świeckich żyjących Ewangelią. Promując świeckich aktywnie żyjących Ewangelią, trzeba nam również wspierać duchownych.

3. Trzeba uczyć samodzielnego myślenia, aby uwolnić się od wszechogarniającego nas zakłamania i głupoty

Wobec mnogości koncepcji życia, wobec tak szybko zachodzących zmian w świecie i Kościele potrzeba wzmocnić postawę samodzielnego myślenia.

W takiej sytuacji bardzo ważne jest samodzielne myślenie, bo autorytety w Kościele będą mówić różnie rzeczy i ukazywać różne drogi. Trzeba samemu sobie wyrabiać opinię, co jest dobre, gdzie leży prawda, trzymając się Biblii, Katechizmu i Kompendium nauki społecznej Kościoła. A nawet możemy poszukiwać odpowiedzi, co w danej sytuacji Bóg uważa za dobre.

Nie tylko wielość różnych głosów w Kościele, ale i sytuacja w świecie skłania nas do rozwoju samodzielnego myślenia.

Kościół uczył myślenia przez wieki i dziś znowu musi podjąć tę posługę, skoro nie uczy tego ani uczelnia czy szkoła, ani rodzina czy współczesna kultura.

Mimo więc ogromnego postępu nauki, techniki, technologii i komunikacji, metod gromadzenia danych i łatwości dostępu do informacji, popularyzacji wiedzy jak i metod kształcenia przeżywamy dziś prawdziwą zapaść mądrości, zdrowego rozsądku, kultury, również tej osobistej, roztropności czy ludzkiej przyzwoitości, a zarazem mamy upadek humanistyki, czytelnictwa (szczególnie w Polsce) i coraz większy brak prawdziwych autorytetów (J. Szewczak, Idiotokracja czyli zmowa głupców).

Fakty mówią za siebie:

Iloraz inteligencji w ciągu ostatnich 100 lat – mimo rozwoju techniki, telewizji, komputerów – zmniejszył się o 14 punktów w badaniach światowych.

Spada czytelnictwo w Polsce. W marcu ubiegłego roku podano wyniki czytelnictwa. W ciągu roku 2018 63% Polaków nie przeczytało żadnej książki, nawet kucharskiej, czy przewodnika turystycznego, 37% przeczytało minimum jedną książkę. Wśród młodzieży (15–24 lata) 45% nie przeczytało żadnej książki w ciągu roku.

Coraz mniej jest ludzi samodzielnie myślących. Większość myśli reaktywnie, jak im się podaje w mediach lub przeciwnie. Natomiast powszechne jest „myślenie emocjami”, które się wyraźnie różni od samodzielnego myślenia.

Nie liczą się żadne argumenty obiektywne ani uczciwe dążenie do prawdy, ale ważne są narracje odwołujące się do emocji, ludzkich uprzedzeń i lęków. Narracje te budowane są przez „mistrzów współczesnych mistyfikacji i kłamstwa”, a ich efektem – do którego dążą media – jest zagubienie i bezradność człowieka.

Jesteśmy zalewani olbrzymią ilością informacji, bodźców, i trudno w tym się rozeznać, człowiek nawet nie ma na to czasu, a często i siły.

Wielu ludzi szuka dziś informacji nie tyle prawdziwych, ile atrakcyjnych, szokujących, śmiesznych. Prawda nie jest tu na pierwszym miejscu.

Receptą jest twórcze myślenie

Tradycyjne systemy kształcenia wymagają od nas myślenia reaktywnego: mamy reagować na problemy, które są nam stawiane w formie niejako gotowej do rozwiązania i to jest nam na co dzień potrzebne. Ale istnieje inna droga myślenia – myślenie aktywne. Takie myślenie wiąże się z postawą czynną: trzeba wyjść i działać, prowokować wydarzenia. Trzeba nauczyć się umiejętności sprawnego działania. Dziś potrzebne jest myślenie konstruktywne, innowacyjne, twórcze.

Najbardziej podstawową formą myślenia jest walka o zdrowy rozsądek w naszym życiu i w życiu społeczności, w których żyjemy.

Kolejnym progiem jest walka o prawdę i kierowanie się mądrością w życiu.

Natomiast szczytem jest zjednoczenie naszego myślenia z mądrością Bożą i dzielenie się owocami tej jedności z innymi.

4. Pogłębić umiejętność rozeznawania

Każdy z nas kieruje się w życiu zasadami, przykazaniami, które ułatwiają nam życie zgodnie z sumieniem i Ewangelią.

Korzystając z dotychczasowego doświadczenia, wrażliwości etycznej, wiedzy, zdolności wybierania należy poszukiwać nie tego, czego ja chcę i oczekuję lub czego inni oczekują, co wypada w danej sytuacji robić, ale czego Bóg ode mnie oczekuje.

Pan Bóg objawia nam swoją wolę w taki sposób, abyśmy mogli ją odczytać, dostosowując się do naszej zdolności rozeznawania, ale też stymuluje On dalszy rozwój naszego wsłuchiwania się w Jego wolę, poznawania jej i realizacji.

Dla objawienia nam swojej woli Bóg może posłużyć się zarówno tym wszystkim, co jest wewnątrz nas, jak i tym, co jest na zewnątrz – całym zewnętrznym światem.

Aby owocnie rozeznawać, potrzeba nam rzetelnej wiedzy na dany temat oraz pokory i szacunku wobec dotychczasowego nauczania Kościoła. Czyli: trzymajmy się Biblii, Katechizmu, dekretów Soboru Watykańskiego II, Kompendium nauczania społecznego Kościoła, wypowiedzi papieży – i rozeznawajmy.

Różne poziomy rozeznawania

Poziom pierwszy, dla niewierzących – w rozeznawaniu korzystamy ze zdrowego rozsądku i życia zgodnie z sumieniem, przestrzegając prawa naturalnego. Tę drogę opisał św. Paweł, ukazując rozwój moralno-duchowy nieznających Objawienia pogan, odwołując się do powszechnego doświadczenia sumienia.

Poziom drugi – to wcielanie Ewangelii, Katechizmu i nauki społecznej Kościoła w konkretne wymiary naszego życia według tego, jak my to rozumiemy, oraz według tego, jak inni nam wskazują.

Poziom trzeci – to wcielanie słowa Bożego, Katechizmu, nauki społecznej Kościoła według tego, jak Bóg chce, abyśmy je realizowali – i to jest pełne rozeznanie, często różne od tego, co my uważamy za dobre i właściwe w danej sytuacji, bo zaczynamy rozeznawać, co Bóg mówi do nas w sumieniu, a nie jakie są nasze poglądy czy myśli na dany temat. „Bo myśli moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi moimi drogami” (Iz 55, 8).

Rozeznawanie duchowe dotyczy nie tylko wyboru między złem a dobrem, ale także szukania – wśród wielu różnych dobrych możliwości – tej jednej, którą Bóg pragnie mi ofiarować i która jest Jego wolą.

Rozeznawanie woli Bożej dokonuje się w sumieniu

Kiedy na spotkaniach liderów ruchów, księży, mówię o potrzebie życia sumieniem, o potrzebie aktywnego używania sumienia, pojawia się niepokój. Życie zgodnie z sumieniem jest ryzykowne – mówią. To fakt, sumienie trzeba stale kształtować, ale to nie może nas zwolnić z życia zgodnego z sumieniem. Jan Paweł II w Skoczowie w maju 1995 mówił, że każdy z nas powinien być człowiekiem sumienia.

Jeśli jednak nie będziemy żyli zgodnie z sumieniem, to zostaje prawo, tradycja, opinia publiczna i emocje. Jednocześnie zaś rezygnujemy z rozeznawania dróg Bożych zarówno tych duchowych, jak i w naszym życiu zawodowym, rodzinnym. Rezygnujemy więc z poszukiwania tego, czego Bóg pragnie od nas w konkretnej sytuacji, bo rozeznanie dokonuje się przede wszystkim w sumieniu.

Błędne i niewłaściwe rozumienie sumienia

Papież Benedykt XVI, jeszcze jako kardynał Joseph Ratzinger, stwierdził, że w dyskusji o sumieniu ważne jest przede wszystkim to, co się rozumie przez sumienie.

1. Sumienie tworzy własne normy moralne

Niektórzy uważają, że sumienie samo winno kreować normy moralne. Trzeba powiedzieć wyraźnie, że sumienie nie stwarza praw ani norm moralnych, ale je odkrywa i znajduje w nich drogowskazy postępowania.

W głębi sumienia człowiek odkrywa prawo, którego sam sobie nie daje, lecz winien być mu posłuszny.

Bóg-Stwórca jest bowiem jedynym i ostatecznym źródłem prawa moralnego w świecie przez siebie stworzonym. W świecie stworzonym Bóg pozostaje pierwszym i suwerennym źródłem stanowienia o dobru i złu poprzez wewnętrzną prawdę bytu (Dominum et vivificantem, 36).

2. Mylenie głosu sumienia z własnymi przekonaniami

Drugim nieporozumieniem jest pomylenie sumienia z przekonaniem. Wielu ludziom bardzo trudno jest odróżnić głos sumienia od własnych przekonań. Czym jest przekonanie? To osobiste spojrzenie na daną rzeczywistość, własna jej ocena, którą każdy może ustalić na bazie swojego doświadczenia życiowego, opinii środowiska czy refleksji.

Widzimy więc zasadniczą różnicę: gdy mówimy o sumieniu, mamy na myśli głos Boga, który mówi nam, co jest dobre, a co złe. Natomiast przekonanie to osobiste, prywatne zdanie, w którym człowiek sam decyduje o tym, który wybór moralny jest pozytywny, a który zły.

3. Sumienie mylone jest z odczuciami lub uczuciami związanymi z danym czynem

Do błędnych koncepcji należą te, według których sumienie nie jest sądem rozumu, ale „odczuciem etycznym”, z akcentem na uczucia i emocje, które towarzyszą każdemu czynowi moralnemu. Nie lekceważąc znaczenia i wpływu uczuć na osądy sumienia, trzeba stwierdzić, że o moralnej jakości czynów nie decydują emocje towarzyszące czynom i ich ocena, ale przede wszystkim osąd rozumu.

4. Relatywizm wartości i norm

Można spotkać także jeszcze inną fałszywą opinię, że sumienie w ciągu dziejów, w rozmaitych okolicznościach kulturowych, społecznych, tworzy różne normy moralne na ocenę tego samego działania.

Trzeba jeszcze raz mocno podkreślić, że sumienie nie kreuje norm, ale je odczytuje.

Czym jest sumienie?

Chrystus nie podaje definicji sumienia, ale podkreśla rolę ludzkiego serca. Z serca bowiem pochodzą złe myśli, zabójstwa, cudzołóstwa, czyny nierządne, kradzieże, fałszywe świadectwa, przekleństwa. To właśnie czyni człowieka nieczystym. To zaś, że się je nieumytymi rękami, nie czyni człowieka nieczystym (Mt 15, 18-20).

Pewną rewolucją w podejściu do sumienia, jakiej dokonał Jezus, było ukazanie, że sumienie kształtuje się nie tyle w oparciu o zbiór nakazów czy zakazów, lecz wypływa przede wszystkim z osobowej relacji do Niego. Nie lekceważy On przez to nakazów prawa, historii i tradycji, ale podkreśla rolę osobistej więzi z Bogiem, jako fundamentu życia sumieniem.

Sobór nazwał sumienie: „sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa”.

W sercu, w sumieniu, spotykamy Boga żywego. W sumieniu działa Duch Święty, modlimy się przecież słowami: „Przyjdź światłości sumień”, „Kiedy przyjdzie Pocieszyciel, on wszystkiego was nauczy, między innymi o grzechu”. Sumienie jest szczególnym miejscem spotkania z Duchem Świętym.

„Sumienie nie jest sędzią nieomylnym: może zbłądzić. Błąd sumienia bywa skutkiem niewiedzy niepokonalnej, to znaczy takiej, której sam podmiot nie jest świadom i od której nie może się o własnych siłach uwolnić” (VS 62).

Trzeba formować nasze sumienia, aby coraz bardziej ukazywały w nas głos Boga na dany temat.

5. Uczyć się zwyciężać w walce duchowej, jaka się toczy wokół nas

Uczestniczymy w zmaganiu się, w walce o wartości, jakie mają animować życie ludzi oraz życie społeczne. Z jednej strony – wartości chrześcijańskie, prawo naturalne a z drugiej – wartości antychrześcijańskie, laickie, liberalne, skrajnie lewicowe. Ta walka toczy się w Polsce i na całym świecie, w niektórych miejscach przybiera ona formę prześladowania chrześcijan i to w sposób krwawy. Jest to walka o rozwój dobra w naszych sercach, rodzinach, w pracy i na uczelni, w życiu społecznym i politycznym.

Różne są poziomy walki:

w wymiarze merytorycznym – dyskusja na dany temat,

na płaszczyźnie emocjonalnej,

z grzechami i ich skutkami w życiu osobistym i społecznym uczestników konfliktu,

walka duchowa, czyli zmaganie się ze złem duchowym, ze złym duchem, z szatanem, z siłami piekła.

Coraz rzadziej występuje w Polsce walka na płaszczyźnie merytorycznej, zaczyna się ona zdecydowanie wikłać silne emocje oraz działanie złego ducha.

Jak Chrystus reagował na sytuacje konfrontacji ze złem?

Przede wszystkim Chrystus walczył poprzez pełnienie woli Ojca. Zło dobrem zwyciężał. A w sytuacjach bezpośredniej konfrontacji zachowywał się różnie. Bywało, że Jezus:

podejmował konfrontację, prowadząc dialog, ukazując prawdę a czasami zakłamanie oponentów lub brak wiary czy wiedzy,

milczał i nie podejmował walki bezpośrednio, tylko robił swoje, pełnił wolę Ojca,

świadomie unikał konfrontacji np. nie wchodził do miast, gdzie Go nie chcieli,

brał bicz i przepędzał kupczących w świątyni,

poddawał się działaniom zła, grzechów ludzi i działaniu złego ducha np. podczas ukrzyżowania i śmierci.

Wszystko zależało od tego, czego Ojciec chciał, co On uważał w danej sytuacji za ważne, za najlepsze działanie. I my musimy się uczyć bardzo różnych reakcji na sytuacje konfliktowe, na prowokacje, na spotkanie ze złem.

Natomiast jeśli chodzi o postawę wobec złego ducha, zawsze była ona zdecydowana, związywał go i wyrzucał, a jeśli prowadził z nim rozmowę np. podczas kuszenia na pustyni, to był zdecydowany, aby od niego uwolnić ludzi.

6. Stawać się przyjacielem Maryi

Naszą drogę do pogłębienia relacji z Maryją zaczynamy od akceptacji dotychczasowej relacji z Nią, od naszych dotychczasowych doświadczeń więzi z Maryją. Nie chodzi o negację dotychczasowych doświadczeń, ale o ich pogłębienie.

6.1. Poznawanie Maryi i Jej miłości do nas

Aby pokochać Maryję trzeba Ją poznać. Poznajemy Maryję, jej życie, prace i działania, jakie podejmowała, żyjąc pośród nas na ziemi oraz jakie podejmuje teraz dla ludzi z nieba.

Kontemplacja życia Maryi pokazuje nam, że Jej nadzwyczajna droga życia realizuje się bardzo zwyczajnie, w codzienności domowych obowiązków, bez efektownych manifestacji i cudów. W swym prostym życiu kobiety z prowincji Maryja najpełniej oddaje się Bogu, całe swoje życie koncentrując na Nim.

6.2. Powierzanie się Maryi – „Do Maryi”

Naszą odpowiedzią na miłość Maryi do nas i do całego świata jest akt poświęcenia się Maryi, oddania się w Jej opiekę.

Raz złożony akt oddania się Maryi winien być potem ponawiany i odnawiany.

W teologii maryjnej formułowano różne akty oddania:

przez Maryję do Jezusa”, „z Maryją do Jezusa”,

przez Jezusa do Maryi”.

Najpełniejsza formuła relacji do Maryi, zakorzeniona w Piśmie Świętym, winna brzmieć: „z Maryją przez Jezusa do Ojca w Duchu Świętym”.

Jan Paweł II uczył nas, aby zawierzać Maryi różne sytuacje, problemy, trudności i różnych ludzi, rodziny, grupy społeczne, z wiarą, że Bóg dzięki temu zawierzeniu i oddaniu się Maryi wspomoże swoją łaską.

Dziś duchowość oddania Matce Bożej przybiera bardzo różne formy i treści. Ale najważniejsze wydaje się oddanie, które jest odpowiedzią Jezusowi na prośbę skierowaną do św. Jana pod Krzyżem: „Oto Matka twoja, oto syn Twój”.

Ojciec święty podkreślał, że słowo „zawierzenie” określa szczególną osobową relację, jaka pojawia się w wyniku odpowiedzi na miłość. Św. Jan, odpowiadając na ten dar Chrystusa, wprowadza Maryję w swoje własne życie – bierze ją do siebie. Ojciec święty wyjaśnia

W tekście greckim wyrażenie «wziąć do siebie» ma szersze znaczenie niż przyjęcie Maryi przez ucznia tylko w sensie mieszkania i gościnności w jego domu; określa raczej jakąś wspólnotę życia, która ustala się pomiędzy tymi dwoma osobami na mocy słów konającego Chrystusa (RM 45).

6.3. Uczenie się bycia „maryjnymi” – „Jak Maryja”

Pogłębiamy naszą relację do Maryi przez to, że Ją poznajemy i uczymy się Jej postaw, uczymy się być maryjnymi, czyli naśladujemy te działania, które Ją kształtowały. A więc:

całkowite zawierzenie, zaufanie Bogu;

słuchanie i rozważanie słowa Bożego w różnej formie nam przekazywanego przez Pismo Święte, natchnienia wewnętrzne, aż po słowo Boga zawarte w wydarzeniach;

rozeznawanie działania Boga, jak mogę z Nim współpracować?

napełnianie się Duchem Świętym, bycie otwartym na Niego i Jego działanie, w wymiarze duchowym, społecznym;

prostota, skromność, ubóstwo, a zarazem konkretność, uczciwość, pracowitość, życzliwość;

apostolstwo dnia codziennego w Nazarecie oraz apostolstwo szersze, czego przykładem jest posługa Elżbiecie.

Doświadczenie Nazaretu utkane jest niepewnością tego, co przyniesie dzień codzienny, obowiązkami domowymi jak w wypadku Maryi, czyli gotowaniem, sprzątaniem, dbaniem o wystrój domu, pomocą sąsiedzką a zarazem pracą mężczyzn, Jezusa i Józefa, którzy trudząc się rzemiosłem, pomagają innym ludziom.

Zakończenie

Przyszłość Kościoła będzie w dużej mierze zależała od świeckich, szczególnie od tych, którzy są głębiej zjednoczeni z Bogiem i angażują się w uświęcanie świata.

Franciszek do świeckich: „Nadszedł wasz czas”

Niedawno 14 lutego br. ojciec św. Franciszek w przesłaniu skierowanym do uczestników Kongresu Świeckich w Hiszpanii wezwał ich do podjęcia ewangelizacji.

Nadszedł wasz czas. Nieście Dobrą Nowinę przez swój styl życia, gdziekolwiek się znajdujecie i jakikolwiek wykonujecie zawód – napisał.

Przypomniał, że powołanie misyjne jest drogą każdego chrześcijanina.

Zwłaszcza w starej Europie, gdzie Dobra Nowina jest duszona przez śmierć i rozpacz, niech rozbrzmiewa na nowo głos Ewangelii

– zaznaczył i zapewnił:

Żywe słowo Boże, głoszone z pasją i radością poprzez chrześcijańskie świadectwo, ma moc zburzyć nawet najwyższe mury.

Papież wezwał też świeckich do odwagi”

Nie bójcie się wychodzić na ulice, zaglądać w każdy zaułek społeczeństwa, sięgać do granic miasta, dotykać ludzkich ran. Jesteśmy Kościołem, który zakasuje rękawy, by wyjść na spotkanie człowieka. Nie osądzając go, nie potępiając, ale wspierając i zachęcając lub po prostu towarzysząc mu w życiu

– czytamy w przesłaniu.

Franciszek poprosił, by świeccy unikali klerykalizmu, który zamyka ich w zakrystii niepotrzebnej rywalizacji i karierowiczostwa, sztywności i negatywnego nastawienia. „Te postawy duszą specyfikę waszego powołania do świętości we współczesnym świecie” – podkreślił.

Referat 45 KO w Częstochowie

O. Adam Schulz SJ, Przewodniczący Ogólnopolskiej Rady Ruchów Katolickich

Kiedy szykowałem się do bycia animatorem, wiele osób z mojego rocznika formacyjnego, a nawet wielu animatorów mówiło, że nie chcą przyjąć wszystkich dziesięciu kroków, bo nie utożsamiają się z dziewiątym. Dlaczego czegoś mi nie wolno? Dlaczego nie mogę wypić lampki wina, czy piwa w pubie? Bardzo często cała dyskusja dotycząca nowej kultury schodzi na temat alkoholu i zdaje się na przestrzeni lat tak niewiele się w tej materii zmieniło. Mam nadzieję, że tym artykułem uda mi się udowodnić każdemu, że tutaj wcale nie chodzi o jakikolwiek zakaz, czy ograniczenie, ale o wybór wolności.

Pewien mały słonik przygotowywany do cyrku, był przez tresera uwiązywany do wbitego w ziemię kołka. Był malutki i nie miał w sobie sił żeby wyrwać się na wolność. Próbował cały czas, aż pewnego razu odpuścił i teraz jako dorosły, potężny słoń nadal nie wyrywa kołka z ziemi. Ta historia o słoniu być może wywołała w kimś żal, ale to historia o każdym z nas. Co jest twoim kołkiem, z którego nie możesz się wyrwać? Każda młoda osoba, z którą pracowałem, swego czasu również ja, miała w sercu takie przeszkody, które zdawały się nie do przełamania. Zwłaszcza w młodym wieku, bardzo łatwo się one kotwiczą, bo młodzi są ambitni, pełni zapału i często napotykają na rzeczy, które mogą ich zrazić. Każdy z nas jako dorastający dzieciak jest otwarty, chce się dzielić swoimi przemyśleniami, odczuciami, aż nagle ktoś rani tą piękną wrażliwość. Może przyjaciel, na którego liczyłeś, wyśmiał za plecami twoje przemyślenia, albo przykleili ci w klasie łatkę dziwaka za to jaki jesteś. Być może w domu wciąż czułeś presję i niezadowolenie z osiąganych wyników, które mówiło tobie, że nie jesteś wystarczająco dobry. Albo sam patrząc na innych, czy promowany przez świat "ideał" określający z góry jacy powinniśmy być, nabrałeś tyle kompleksów, że twój obraz samego siebie jest byle jaki. Co się z nami stało, że tyle w nas kompleksów? Gdy mówię niektórym młodym, że są dobrzy, że mogą być dumni z tego jak wyrośli, to nie potrafią tego przyjąć i od razu zaprzeczają. A czy Bóg stworzył nas z błędem? czy On sam mógł źle nas ukształtować? Księga Rodzaju mówi, że wszystko co Bóg stworzył jest dobre, ty jesteś dobry (Rdz 1,31).

Spójrzmy jak brzmi 9 drogowskaz:

„ Nowa kultura polega na uwolnieniu człowieka od wszystkiego, co poniża jego godność, oraz na rozwijaniu wartości osoby i wspólnoty we wszystkich dziedzinach życia; jest ona dziś bardzo potrzebną formą świadectwa i ewangelizacji; moim świadectwem w tej dziedzinie będzie więc ofiara całkowitej abstynencji od alkoholu, tytoniu i wszelkich narkotyków oraz szerzenie kultury czystości i skromności jako wyrazu szacunku dla osoby.”

W treści tego drogowskazu słyszymy o sprzeciwianiu się wszystkiemu, co niszczy godność człowieka. Oznacza to, że Bóg chce również rozprawić się z tym, co nie pozwala ci spojrzeć na siebie tak, jak On sam ciebie widzi. Jak pozbyć się tego kołka w ziemi? Ratunkiem jest Jezus. „Wtedy powiedział Jezus do Żydów, którzy Mu uwierzyli: «Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli» (J 8,31-32). I w innym miejscu sam wskazuje na siebie jako tego, który jest prawdą – „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Jezus jest prawdą, a przyjęcie jej prowadzi do wyzwolenia. On daje moc żebyśmy spojrzeli na siebie w Jego oczami. Dlatego właśnie tematyka nowej kultury ma swoje miejsce po tych wszystkich treściach, które pozwalają nam poznać i usłyszeć głos Jezusa. Na początku dowiadujemy się o Nim, później dostajemy wzór do którego mamy dążyć w postaci Maryi, dowiadujemy się, że to, co się dobrego w nas rodzi płynie z Ducha Świętego, odkrywamy, że przestrzenią do budowania siebie jest kościół, poznajemy smak Słowa Bożego i modlitwy, aż w końcu możemy działać i przyjąć to kim stworzył nas Bóg. Jesteśmy umiłowanymi dziećmi Boga, stworzeni doskonale na Jego obraz. Jesteśmy najpiękniejszą świątynią, w której mieszka i oblubienicą, za którą szaleje. Gdzie tu miejsce na kompleksy?

Zasmakowanie prawdy, która wyzwala nas w Jezusie powoduje, że zaczynamy zauważać inne rzeczy, które po prostu nam uwłaczają. Dziś jesteśmy szczególnie narażeni, nie tylko na używki wszelkiej maści, dostępne na każdym rogu, ale mamy też zniewolenia płynące z social media, przyklejonych do ciała gadżetów, nieustannego lansu, czy wspomnianych przeze mnie wcześniej kompleksów. Temat Krucjaty Wyzwolenia Człowieka jest jedynie formą wyrazu wolności, do której mamy dążyć przez odrzucenie niechrześcijańskiego stylu życia. Wraz z Maryją stajemy pod krzyżem, znakiem zwycięstwa.

Ostateczną zachętą niech staną się słowa św. Pawła, zapisane w liście do Efezjan:

„A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani,  z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich.” (Ef 4,1-6)

Zadanie domowe:

  1. W czym jeszcze nie pozostaję wolny? Czy jest to mój komleks, brak umiejętności spojrzenia na siebie z samoakceptacją? Papierosy? Ucieczka w zadaniowość?
  2. Podejmij postanowienie, które pomoże tobie rozprawić się z tą sprawą.
  3. Zawierz Bogu nową pracę nad sobą.

Marek Juckiewicz

Do karcianego stolika zasiadło czterech graczy. Karty zostały rozdane, a zawodnicy uważnie przejrzeli co los dał im w ręce. Przy obieraniu atutów, pierwszy zawołał „pik”. Kolor, który symbolizuje wojenną ścieżkę, agresywne podejście, ale nie wygrał tego rozdania. Drugi zaś obrał karo. Kryje się w tym niepozornym czworoboku umiłowanie do bogactwa, majętności. Ten gracz również nie wygrał swojego rozdania. Trzeci z nich z reguły nie miał szczęścia i również jego karty były trefne. Trefl to kolor pesymistów, zwykliśmy mówić „trefne karty rozdał los”, gdy nie wiedzie nam się za dobrze. Ostatni zawodnik zawołał „kier”, jego atutem była miłość.
Codziennie prowadzimy rozgrywkę mając do wyboru atut, którym będziemy się starali odeprzeć przeciwności, które nas napotykają. Możemy być wojowniczy, możemy próbować uczynić z bogactwa swojego bożka, możemy posępnie przyjmować to, co jest nam dane, ale to wszystko na nic. Jedynie miłość jest czymś, co zwycięża świat.
Dla mnie najwspanialsze w miłości jest to, że kto kocha chce się tym dzielić z innymi. Widziałeś piękny film, bądź usłyszałeś zachwycającą piosenkę, zaraz chcesz żeby ci, których kochasz również tego doświadczyli. Miłości nie da się ukryć, o czym bardzo dobrze wiemy gdy zaczyna się wiosna, a zakochani wychodzą na ulice. Jak głośna jest ich miłość?!
A czy kochasz Boga? Czy inni mogą to zauważyć, że bierzesz Boga na poważnie, tak jak swoją dziewczynę, chłopaka, rodziców, przyjaciół? Dotychczasowe kroki budowały naszą świadomość Boga i wprowadzały w podstawowe praktyki życia duchowego, jak czytanie Słowa Bożego, życie eucharystią. Teraz przyszedł czas na tematy, które pokazują co z tego wynika. Czy po tym wszystkim twoje życie jest świadectwem znajomości Boga?
Dawanie świadectwa jest tak istotne, że poświęcono temu cały krok. Brzmi on tak: „Świadectwo słowa i życia jest nakazem Pana, który chce, aby światłość nasza świeciła przed ludźmi i dlatego obiecał nam moc Ducha Świętego, abyśmy mogli stać się jego świadkami; ufając tej mocy i modląc, się o nią chcę przy każdej okazji wyznawać Chrystusa, mojego Pana i Zbawiciela.”
Na spotkaniach w grupie przed drugim stopniem ONŻ, poznaliśmy już fragmenty, które mówią nam o tym, że głoszenie nie jest jedynie wyborem, twoja wiara nie jest wyłącznie twoją sprawą. Bóg chce żebyśmy zanieśli Ewangelię do wszystkich zakątków świata. Może wydawać się przerażające, że do najbardziej oddalonych od cywilizacji osad zawsze trafi puszka Coca-Coli, a Ewangelia już niekoniecznie… Świat jest głodny prawdy o zbawieniu w Chrystusie, wszyscy ci ludzie pogrążeni w szarej codzienności, w głębi serca pragną słów Dobrej Nowiny. Pozwólcie jednak, że zajmę się na łamach tego artykułu Tym, który daje moc głoszenia, Duchowi Świętemu.
O ile dobrze pamiętam, nie przypominam sobie żebym kiedykolwiek miał problemy z powiedzeniem świadectwa. Ten, kto czyta regularnie moje artykuły, usłyszał już o tym jak Bóg cudownie obdarzył mnie i moją Żonę dzieckiem oraz o tym jak wydobył mnie z życia bez perspektywy do pozycji, w której bez obaw utrzymuję moją rodzinę, a także kilka pomniejszych świadectw o przeżywaniu swojej drogi duchowej. Mógłbym opowiadać jeszcze setki historii o tym jak Bóg jest cudowny i ile mi pokazuje. Ale prawda jest też taka, że nie zawsze moja postawa w codzienności pokazuje, że należę do Chrystusa. Dużo trudniej jest żyć tak jak wymaga tego Ewangelia, niż pisać lub mówić o wspaniałościach, które Bóg uczynił. A nawet to nie jest dla mnie proste, bo z natury jestem bardzo nieśmiałą osobą. Dla mnie osobiście jest niemożliwe, żeby w każdej sytuacji, w mojej rodzinie i w mojej pracy, żyć tak, jak mówi Jezus. Ale nie jest niemożliwe z tym, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Duch Święty jest w nas sprawcą wszystkiego co dobre.
Św. Ignacy Loyola w podstawach rozeznawania duchowego, tłumaczył, że są trzy rodzaje myśli. Takie które pochodzą od nas, takie które pochodzą z inspiracji Ducha Świętego w nas oraz takie, które pochodzą od złych duchów. Ale przecież każda brzmi dla nas tak samo, tak jakby wszystkie były wyłącznie nasze. Jak więc rozpoznać, które pochodzą ze świata duchowego? Według świętego, zazwyczaj jesteśmy pod wpływem duchów, albo Ducha Świętego, albo złych duchów.
Na ten czas tuż przed wakacjami, chciałbym zachęcić Ciebie do dwóch rzeczy. Pierwsza z nich to zadanie sobie pytania, czy w swojej postawie, w zwykłej codzienności pokazuję, że wybrałem Chrystusa? Druga zaś to nauczenie się podstaw rozeznawania duchów, w czym pomogą filmiki ks. Daniela Wojdy (link poniżej). Powodzenia!

Link do YouTube'a

Marek Juckiewicz

Siódmy krok jest o liturgii. Gdy zaczynałem pisać artykuły o drogowskazach, planowałem w tym miesiącu poruszyć kwestie struktury eucharystii, tego które momenty podczas jej trwania są najważniejsze, co znaczy która postawa ciała itp. Ale będziecie musieli te informacje uzupełnić sami, bo na modlitwie Bóg postanowił zupełnie zmienić moje plany. W tym miesiącu, w którym będziemy obchodzili Wielkanoc, Pan chce przypomnieć tobie, że On jest. Zapamiętaj to zdanie i proszę żeby towarzyszyło tobie podczas całej lektury, a wierzę, że jutro inaczej podejdziesz do swojej codzienności.

Zacznijmy więc od pytania – jak można pokazać komuś, że się go kocha? Andy Andrews, człowiek okrzyknięty przez „New York Times” jednym z najbardziej wpływowych ludzi w USA, specjalista od szkoleń, motywowania w korporacjach takich jak Microsoft, czy też wykładowca prezydentów Stanów Zjednoczonych, w swojej książce „Mistrz” wskazuje na cztery języki miłości.

Pierwszym z nich jest język piesków. Każdy, kto posiada czworonoga, wie że potrzebują one słów nagradzania, bądź karcenia. Machają ogonem i cieszą się, gdy słyszą „dobry piesek”. Symbolizuje to osoby, dla których kluczowe są słowa. Kochasz mnie, to mi to powiedz. Bardzo często mężczyźni potrzebują słów uznania od kobiet, na którym im zależy, a gdy je usłyszą zyskują nadludzkie siły do wszystkiego, co dla nich robią.

Drugi język należy do kotków, to wszyscy ci, którzy potrzebują dużo dotyku, przytulenia, fizycznej bliskości. Jeśli mnie kochasz, to przytulaj mnie, masuj, pogłaskaj po twarzy.

Kolejny to złote rybki. Te to raczej wolą nie być dotykane, a słowa nie robią na nie wrażenia. Jednak oczekują nowej porcji karmy i wymienionej wody. To przykład nawiązujący do osób, które miłość sprowadzają do czynu. Mówią bliskim o swojej miłości poprzez podanie śniadania, pozmywanie naczyń, wyprasowanie koszuli, czy skoszenie trawnika.

Ostatni to skowronki, ptaki, które podobno umierają, gdy nie są słuchane. To ciche wołanie, pokazujące, że nie musisz nic mówić, dotykać, mnie, czy czegoś dla mnie robić, po prostu bądź blisko.

Jak dużo nieporozumień w naszych domach bierze się właśnie z tego, że nie rozumiemy którym językiem miłości mówi do nas rodzeństwo, czy rodzice. Przykładowo ktoś czeka aż usłyszy słowa „kocham cię”, ale współmałżonek myśli, że codzienne przejmowanie na siebie obowiązków jest lepsze niż wyznawanie miłości słowami. Bardzo łatwo o frustrację, prawda? A przecież nie ma tutaj złej woli. Takie nieporozumienie nie istnieje jednak u Tego, który sam jest Miłością. Na każdej eucharystii Jezus mówi wszystkimi czterema językami miłości, docierając do każdego ze swych dzieci w taki sposób, który jest dla niego najprostszy w odbiorze. Potrzebujesz słów? Bóg mówi do ciebie w swoim Słowie. Potrzebujesz czynów? Spójrz na ołtarz, właśnie dla ciebie umiera. Potrzebujesz dotyku? Przychodzi do ciebie w swoim Ciele i Krwi. Potrzebujesz obecności? Jest tutaj i czeka na ciebie każdego dnia.

W formacji oazowej treść siódmego kroku brzmi następująco:

„Liturgia, szczególnie eucharystyczna, jest uprzywilejowanym miejscem spotkania z Chrystusem w Duchu Świętym, znakiem objawiającym i urzeczywistniającym tajemnicę Kościoła – wspólnoty oraz źródłem i szczytem jego życia. Dlatego chcę zawsze jak najpełniej w niej uczestniczyć, a moim zaszczytem i radością jest służba w zgromadzeniu liturgicznym według zaleceń soborowej odnowy liturgii.”

Zarówno Konstytucja o liturgii świętej „Sacrosanctum concilium”, jak i Katechizm Kościoła Katolickiego (1074) wskazują w liturgii eucharystycznej źródło i szczyt życia chrześcijan. Czerpiemy z każdej mszy karmiąc się Słowem Bożym i jednocząc się z Chrystusem w komunii. Nie ma bliższego spotkania z Panem, niż to, które dokonuje się w tym czasie, a nawet aniołowie zazdroszczą nam takiego zjednoczenia z Jezusem. Wychodząc z kościoła jesteśmy jak żywa monstrancja, niesiemy Go innym do naszych domów, szkół, zakładów pracy. Bóg jest obecny. Czy naprawdę w to wierzymy? Czasami słuchając wulgaryzmów, których używamy, albo tego jak plotkujemy o innych, zachowujemy się tak, jakby On wcale nie był wtedy przy nas, a przecież nie został w kościele. Łatwo o wrażenie, że wierzymy w Boga, który jest w pacierzu, czy w świątyni, ale nie ma Go już w pracy, szkole, wśród przyjaciół. Schodzimy ze szczytu, gdzie wytrysnęło dla nas najlepsze źródło, a gdy już znów znajdziemy się wśród innych, żyjemy tak, jakby nic istotnego się nie wydarzyło. Jakże często mówimy, że idziemy do kościoła, a nie pomyślimy nawet, że idziemy spotkać się z Nim.

Mnie osobiście wychowało codzienne chodzenie na mszę świętą. Pamiętam gdy jako młody chłopiec każdego dnia służyłem do mszy, wylewając przed Bogiem młodzieńcze problemy i marzenia. W pamięci szczególnie wspominam pewnego starszego pana, który również służył przy ołtarzu, a musiał mieć ponad siedemdziesiąt lat. Stał po żołniersku, wyprostowany, na baczność, a laskę wieszał na łokciu, żeby nie przeszkadzała gdy podawał ampułki. Było i jest jeszcze kilku takich Bohaterów w mojej parafii, którzy od małego pokazywali mi co oznacza sumienność, wymaganie od siebie, bycie zawsze, gdy kościół tego potrzebuje. Bóg dzięki tym ludziom ukształtował moje najważniejsze cechy, ale przede wszystkim mogłem być najbliżej Niego, prawie na wyciągnięcie ręki, gdy na ołtarzu oddawał się dla mnie.

Zadanie domowe:

  1. Czym jest msza święta?
  2. Z jakich części się ona składa?
  3. Czy odczuwam potrzebę bycia na mszy nie tylko w niedzielę?
  4. Co tak naprawdę dzieje się w trakcie mszy świętej?
  5. Odsłuchaj któreś z nagrań z youtube.pl pt. „Tajemnica Eucharystii – Catalina Rivas” (tylko dla chętnych, zadanie z gwiazdką)

    Marek Juckiewicz 

Podkategorie