Ruch Światło-Życie Diecezji Zielonogórsko-Gorzowskiej

Przez wiele lat posługi zajmowałem się głównie modlitwą i mówieniem o modlitwie. Dzięki Bogu mogłem przez wiele lat prowadzić rozmodlone życie, z długimi godzinami spędzonymi na modlitwie. Nauczyło mnie to bardzo wiele i uświadomiło niejedną prawdę o sobie samym i o moim ukochanym Tacie. Modlenie się stało się moim stylem życia, nieustannie inspirowanym obecnością Ducha Świętego w każdym aspekcie mojej codzienności. Był stały rytm, regularne praktyki, miejsce na Namiot Spotkania, częste przyjmowanie sakramentów. Były… Do momentu, gdy zostałem rodzicem i cały rytm i uporządkowane praktyki zaczęły być regularnie przerywane płaczem, grymaszeniem i zmianą pampersów. Jak sobie poradzić, gdy każde uniesienie duchowe było szybko urywane, a czas normalnie oddawany Bogu musiał być oddany Córeczce? A dzieci to się nie cyrtolą w tańcu, a Klara tańczyć lubi. 

Czym jest modlitwa? Pewnie każdy z nas odpowie automatycznie, że rozmową z Bogiem. Zwykłem słysząc taką odpowiedź, pytać np.: „co w takim razie Pan powiedział tobie tego ranka?”. Wtedy bardzo często rozmówca dochodził do wniosku, że właściwie to taki bardziej monolog. Jednak wiemy, że to nieprawda, a Bóg mówi bardzo dużo, tylko my tak bardzo nie umiemy słuchać. Jedną z piękniejszych odpowiedzi na to pytanie usłyszał św. Jan Maria Vianney od jednego ze swoich parafian: „Ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”.  Tak zwyczajnie i po prostu, dialog serc, nieme trwanie, które wcale nie potrzebuje nadmiaru słów. Bardzo lubię porównywać modlitwę do wejścia w osobne pomieszczenie, gdzie za drzwiami zostawiam wszystkich i wszystko, a w środku zostaje tylko Bóg.

Jeśli ktoś by mnie zapytał o najważniejszą rzecz, której nauczyła mnie modlitwa, to z całą pewnością wskazałbym na zależność od Boga. Modląc się zyskuję pewność, że Pan mnie strzeże, jest przy mnie bardzo blisko, a wszystkie problemy są niczym wobec Jego obecności. Większość wyzwań, które podejmuję w życiu zawodowym, rodzicielskim czy osobistym, byłyby zupełnie niemożliwe do zrealizowania, gdyby On nie maczał w tym swoich palców. Niektórzy nazywają to fartem, który stał się moją cechą rozpoznawczą, ale ja wiem, że Pan zajmuje się mną, gdy ja znajduję czas na Niego.    

Myślę, że często nie doceniamy, ile znaczy modlitwa, jak wielkim jest przywilejem, ile daje łask, mimo że w żadnej innej religii człowiek nie może bezpośrednio kierować swoich myśli i słów do Boga. Będąc ojcem nauczyłem się patrzeć na tę relację również z drugiej strony. Zdarzało się, że nie widywałem Klary przez tydzień, ale gdy tylko słyszałem jej głos w słuchawce miałem ochotę biec do niej nawet tysiąc kilometrów. A jak bardzo cieszyć musi się Ten, który sam jest Miłością, gdy słyszy głos swoich dzieci? Mamy możliwość przebywać z Nim twarzą w twarz, jak się spotyka z przyjacielem. Mówi nam o tym Księga Wyjścia, na przykładzie Mojżesza (Wj 33,7-11). Na skutek tej rozmowy Mojżesz stawał się innym człowiekiem, nawet jego skóra jaśniała, tak że cały lud to widział (Wj 34,29-30). Dzięki modlitwie stajesz się innym człowiekiem, czy sam widzisz w sobie różnicę? Czy inni widzą, że jaśniejesz obecnością Boga?   

Właśnie dlatego modlitwa jest jednym z kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej, a brzmi on tak: „Modlitwa jest oddechem Nowego Życia, wielkim przywilejem i radością Nowego Człowieka, źródłem mocy i dziełem Ducha Świętego w nas, dlatego chcę być wierny praktyce codziennego Namiotu Spotkania”.

W Ewangelii św. Łukasza możemy znaleźć fragment, który bardzo dobrze oddaje dwie postawy naszego życia (Łk 10,38-42). Jezus w drodze do Jerozolimy zatrzymuje się u swoich przyjaciół Łazarza, Marty i Marii. Marta jest obciążona ciężarami codziennej pracy i jest pierwsza kobietą, która ma odwagę ochrzanić Jezusa. Zwraca Jemu uwagę, pytając czy nie jest to Jemu obojętne, że jej siostra wcale jej nie pomaga.  Powiedz jej, żeby pomogła. Jezus przywołuje ją bardzo łagodnie, woła po imieniu, jest ukojeniem stresu i napięcia. Natomiast Maria siedzi u stóp Chrystusa i słucha. Jest jak oblubienica wpatrzona w oblubieńca. Ewangelia wskazuje, że to ona wybrała najlepszą cząstkę, bo trzeba tylko jednego. Oczywiście troska Marty i dbałość dobrej gospodyni nie jest tutaj krytykowana. Może mikrofalówka nie zadziała, albo przypaliła danie na patelni? Na czym więc polega problem? W Marcie zostaje zakłócona równowaga, pojawia się gniew i zdenerwowanie, a również inne symptomy rozdrażnienia. W tym wszystkim czuje się samotna, wyizolowana, na tyle, że nawet nie docenia obecności Pana.

Wielu z nas cierpi na ten sam rodzaj trudności, co Marta. Dowiedziono, że stres w dużych dawkach jest zabójczy, powoduje choroby serca i inne dolegliwości fizyczne, na których się zupełnie nie znam. We współczesnym zabieganiu, mnogości zadań, które mamy do realizacji, presji terminów, stajemy się tak bardzo podatni na stres. Bywamy rozproszeni, zmęczeni, rozdrażnieni, zatracamy poczucie tego co najważniejsze. Jako początkujący tatuś wciąż to zauważam w swojej własnej postawie. A potrzeba niewiele, a nawet tylko jednego… Tylko Jezus jakoś nie powiedział wprost czego…

Postawa Marty i Marii to dwie części jednej tożsamości. W tobie, we mnie, w każdym są obecne dwa wymiary, które musza ze sobą współgrać i być zsynchronizowane, żebyśmy naprawdę byli szczęśliwi. Nasze działanie i zaangażowanie w codzienne obowiązki może być pełne tylko wtedy, gdy pozostajemy w relacji sam na sam wobec obecności Boga. Wówczas nasze podejście nie będzie obciążone zmęczeniem i zdenerwowaniem, ale będziemy mogli wykonywać je z radością i bardziej efektywnie. Maria, siedząc u stóp Jezusa, też wykonuje solidną pracę, która będzie zupełnie niezauważona, nikt jej za to nie pochwali. Jednak to właśnie z tego buduje się solidna podstawa, którą powinna wcześniej wypracować Marta. Bycie musi istnieć przed działaniem. Bez oddechu marniejemy, tak jak nie może przeżyć człowiek bez oddychania, nie może przeżyć owocne życie w nas bez modlitwy.

Pisząc o modlitwie, która daje życie mogę podeprzeć się nie tylko swoim przykładem, który już znacie z poprzednich kroków, ale też przykładem par, za które się z Olą modlimy. Prosząc Boga o dar potomstwa dla par, którym medycyna mówi, że nie będą rodzicami, możemy cieszyć się już piątką dzieci, które urodziły się wbrew rokowaniom.

W tym miesiącu nie będzie zadania domowego. Zamiast tego, postaraj się uczynić praktykę Namiotu Spotkania codziennym zwyczajem. Może zainspiruj się artykułem z ubiegłego miesiąca, gdy mówiliśmy o Słowie Bożym. Jeśli znajdziesz czas dla Boga, zdziwisz się, jak wszystkie inne sprawy stają się uporządkowane; gwarantuję, że zobaczysz wielkie rzeczy.