Wiemy już, że Bóg nas kocha i ma dla nas wspaniały plan. Możemy śmiało postępować w wierze i ufności, mając pewność, że nasz los zabezpieczony jest przez najlepszego Ojca, jakiego mogliśmy mieć. Ale w naszej codzienności bardzo łatwo o tym zapominamy. Być może nawet, czytając mój wcześniejszy artykuł, poczuł się ktoś na nowo zmotywowany, jego wiara stała się bardziej dynamiczna, a już po paru dniach, angażując się w swoje zwyczajne obowiązki, prawda o Bożej miłości gdzieś się ulotniła. To naturalne, takie typowo ludzkie. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3,23).
Grzech zrywa naszą łączność z Bogiem, o czym mówi nam również Katechizm Kościoła Katolickiego – „Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem. Grzech powszedni pozwala trwać miłości, chociaż ją obraża i rani.” (KKK 1855). Wiemy już, że Bóg nas kocha i ma dla nas wspaniały plan. Możemy śmiało postępować w wierze i ufności, mając pewność, że nasz los zabezpieczony jest przez najlepszego Ojca, jakiego mogliśmy mieć. Ale w naszej codzienności bardzo łatwo o tym zapominamy. Być może nawet, czytając mój wcześniejszy artykuł, poczuł się ktoś na nowo zmotywowany, jego wiara stała się bardziej dynamiczna, a już po paru dniach, angażując się w swoje zwyczajne obowiązki, prawda o Bożej miłości gdzieś się ulotniła. To naturalne, takie typowo ludzkie. „Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej” (Rz 3,23). Grzech zrywa naszą łączność z Bogiem, o czym mówi nam również Katechizm Kościoła Katolickiego – „Grzech śmiertelny niszczy miłość w sercu człowieka wskutek poważnego wykroczenia przeciw prawu Bożemu; podsuwając człowiekowi dobra niższe, odwraca go od Boga, który jest jego celem ostatecznym i szczęściem. Grzech powszedni pozwala trwać miłości, chociaż ją obraża i rani.” (KKK 1855).
Gdybym nie znał Boga, drżałbym ze strachu. Na szczęście przyjmując miłość Boga, nie żyjemy w przeświadczeniu, że jest On sędzią, spisującym przez wszystkie lata naszego życia wielki rachunek dobrych i złych czynów. W życiu z Nim wcale nie chodzi nawet o to, żeby być po prostu porządnym człowiekiem. Owszem rzeczywistość grzechu jest tragedią, która powoduje, że nie ma w nas pełnej radości życia, a nikt w historii świata nie uchował się przed niepopełnianiem grzechów. Św. Paweł w liście do Rzymian co prawda tłumaczy, że zostaliśmy pozbawieni chwały Bożej, ale już dwa rozdziały dalej, naucza o zbawieniu, które zostało nam dane darmo przez Jezusa Chrystusa. Za każdym razem gdy rozważam piąty rozdział tego listu, szczególne poruszenie daje mi werset mówiący, że tak gdzie grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, a łaska wiedzie nas do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa.
Jestem wielkim grzesznikiem, który mógłby pochylać się nad tym wszystkim, co było złe i czasami wraca do mnie poczucie winy za rozmaite sytuacje, które były moim udziałem. Ale Ojciec mój zawsze mnie wtedy napomina, ofiara Jego krwi została już przelana, wina zmazana. Umacnia mnie w tym przekonaniu św. Jan, który w swoim liście, w drugim rozdziale mówi wprost – „Dzieci moje, piszę wam to dlatego, żebyście nie grzeszyli. Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca - Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy, i nie tylko nasze, lecz również za grzechy całego świata.” (1 J 2, 1-2) Mogę iść do Jezusa z całym swoim grzechem i przewinieniami, a On wstawia się za mną. I w kolejnym rozdziale – „ A jeśli nasze serce oskarża nas, to Bóg jest większy od naszego serca i zna wszystko.” (1 J 3, 20).
Moja osobista droga do poznania Boga nie była usłana różami. Nie była też niczym spektakularnym, ale dla mnie były to zdarzenia, które na zawsze ukształtowały to, jakim jestem mężem, ojcem, synem, animatorem. Pamiętam dobrze nastoletnie lata, gdzie bardziej kusząca była kolejna impreza, czy spotkanie z kolegami przy piwie, niż pójście do kościoła. Ale przykład katolickiego domu umacniał mnie w przekonaniu, że świat nie kończy się na szkole, kolejnej wyzerowanej butelce mocnego trunku, czy wspólnych wygłupach w gronie rówieśników. Żywa relacja do Boga, którą mieli i mają osoby, które mnie wychowywały, powodował, że bardzo uczciwie rozpocząłem poszukiwania Jezusa. Przeczytałem całe Pismo Święte, sięgnąłem po mądrych autorów, szukałem różnych świadectw. Przyszedł taki czas, gdzie adorując Przenajświętszy Sakrament, zawołałem z całego serca – „Boże, jeśli jesteś, to daj mi tu i teraz doświadczyć twojej obecności”. Ta modlitwa została wysłuchana, a doświadczenie miłości, którą zostałem obdarowany towarzyszy mi w każdym dniu mojej codzienności. Nie spowodowało to, że zacząłem mniej grzeszyć, nikt chyba nawet nie zobaczył we mnie żadnej zmiany. Jednak świadomość, że mimo zła w moich wyborach, mimo tego wszystkiego, co zrobiłem przeciwko przykazaniom, Ojciec mój przyjmuje mnie w pełni i kocha takiego, jakim jestem, stała się paliwem, dzięki któremu łatwiej znoszę przeciwności i nie załamuję się czarnymi kartami z kalendarza mojego życia.
Już pod koniec dzisiejszego rozważania, czy też świadectwa, chciałbym zwrócić waszą uwagę na jeden z moich ulubionych fragmentów Biblii.
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę". Odezwał się do Niego Tomasz: "Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?" Odpowiedział mu Jezus: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście". Rzekł do Niego Filip: "Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy". Odpowiedział mu Jezus: "Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: "Pokaż nam Ojca?" Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów tych, które wam mówię, nie wypowiadam od siebie. Ojciec, który trwa we Mnie, On sam dokonuje tych dzieł. Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie - wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto we Mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem, i większe od tych uczyni, bo Ja idę do Ojca. A o cokolwiek prosić będziecie w imię moje, to uczynię, aby Ojciec był otoczony chwałą w Synu. O cokolwiek prosić mnie będziecie w imię moje, Ja to spełnię.” (J 14, 1-14).
Te miejsce, o którym mówi Chrystus wcale nie musi czekać na nas dopiero po śmierci. Miejscem tym jest nasza relacja z Bogiem. To ona powoduje, że Królestwo Niebieskie jest już obecne tutaj, wśród nas. Przez grzech zostaliśmy pozbawieni Bożej chwały, ale przez Jezusa znów możemy ją ujrzeć i cieszyć się jej obecnością, przekonani, że każda z win została zmazana.
Marek Juckiewicz